Wspieramy dobre wybory czyli daj rybie pływać!
Z każdej strony słyszymy, że powinniśmy jeść więcej ryb. Na szczęście, są one coraz łatwiej dostępne i nie jesteśmy skazani tylko na morszczuka czy mintaja w kostkach, a na wigilijnej kolacji coraz częściej oprócz karpia (najlepiej zatorskiego) i śledzia pojawiają się też inne gatunki. A i sam karp gości na naszych stołach znacznie częściej. Jak wskazują badania, wzrasta również świadomość, jakie ryby powinniśmy jeść. I to nie tylko ze względu na ich zbawienny wpływ na nasz organizm, ale również jeśli chodzi o równowagę ekologiczną ryb i oceanów. I o to właśnie chodzi abyśmy przy wyborze ryby na obiad wybierali niezagrożone gatunki ryb i owoców morza. Jeśli spojrzycie na ściągawkę oblikowaną na stronie WWF, zauważycie z pewnością, że na liście zagrożonych gatunków znajdują się bardzo popularne ryby jak dorada, halibut czy morszczuk. Na liście żółtej, która obejmuje gatunki, których spożycie powinniśmy ograniczyć, znajdziemy bałtyckiego dorsza i pstrąga tęczowego. Jakie więc ryby powinniśmy jeść? Ano nasze sławne karpie i śledzie, tłuściutkie makrele (nie tylko w wersji wędzonej), czarniaki i dorsze z Morza Barentsa. Bezpiecznie jest również kupować wszystkie ryby z certyfikatem MSC.
Na stronie WWF znajdziecie książkę kucharską, która podpowie Wam jak można te ryby przyrządzić. Ja miałam przyjemność uczestniczyć ostatnio w warsztatach, zorganizowanych przez WWF w ramach kampanii na rzecz ochrony różnorodności biologicznej mórz i oceanów, podczas których, pod kierunkiem Sebastiana Gołębiewskiego i Jakuba Mikołajczaka, przygotowaliśmy potrawy z ryb z zielonej listy. Był więc barszcz z soczewicą i czarniakiem, kiełbaska z trzech rodzajów ryb, w tym karpia, smażone śledzie i makrela. Było pysznie, co mam nadzieję, choć trochę odzwierciedlają zdjęcia, które znajdziecie w poniższej galerii.