Więcej niż wine bar czyli Strefa (zamknięte)
Zanim udało nam się dotrzeć do Strefy z aparatem i zrobić wreszcie zdjęcia do wpisu, zdążyliśmy przetestować praktycznie całe ich menu. Ale oczywiście, zanim udało nam się ten wpis opublikować, w Strefie zmieniło się menu. Części z opisanych tutaj dań nie znajdziecie już więc w karcie. Na szczęście większość klasyków została. Na szczęście bo Strefa to, obok Meat & Go, nasze ulubione miejsce jeśli chodzi o stołowanie się w Tytano. I choć Strefa bardziej kojarzy się z winiarnią (i dobrze, bo dobrego wina u nich dostatek) czy miejscem na drinka niż restauracją, to dobrego jedzenia tam nie brakuje.
Co dobrego można zjeść w Strefie? Na przystawkę polecam tatara z koniny na grzance (24 PLN). Pewnie znajdą się tu tacy co surowa krowę to by i może zjedli, ale konia to nigdy w życiu. Nikomu nie będę mówić co ma jeść, ale jeśli jesteście fanami tatara to polecam spróbować. Z sekcji przekąsek, na uwagę zasługuje też deska serów i wędlin (29 PLN). Jest to jedna z lepszych, jeśli nie najlepsza „deska” w Krakowie. Zwłaszcza za taką cenę. Znajdziecie tam kilka rodzajów sera i wędlin, pâté z oliwek i doskonałe cebulki w occie balsamicznym. Taki zestaw to świetny akompaniament do wina, a wybór tych ostatnich w Strefie jest spory. Choć na spokojny wieczór przy winie bywa tam czasem trochę za głośno.
Wracając do jedzenia, to bardzo lubmy też sekcję z wołowiną: gnocchi z gorgonzoli z wołowiną (25 PLN), gicz wołową z ziemniaczanym puree i marchewką (24 PLN) czy kanapkę z wołowiną (21 PLN). Wszystkich pozycji próbowaliśmy nie raz i z przyjemnością do nich wracaliśmy. Z sekcji rzeczno-morskiej najbardziej do gustu przypadły nam mule w sosie gorgonzola (29 PLN), choć i wersja z sosem z czerwonego wina i śliwek była nie zgorsza. W obecnym menu znajdziecie tylko wersję z gorgonzolą. Niestety, kiedy w pewną niedzielę udaliśmy się do stref na obiad w celu zrobienia dokumentacji fotograficznej, muli akurat nie było. Trochę szkoda, bo akurat tę pozycję reklamują na „koziołkach” przed lokalem.
Z karty na szczęście nie zniknął pstrąg na sałatce ziemniaczanej (25 PLN). Bez żalu pożegnaliśmy za to jesiotra w galaretce z migdałami podawanego na purée z pieczonego kalafiora z kruszonką z bułki tartej i czerwonego pieprzu (25 PLN). Ani ja, ani Widelec nie mieliśmy odwagi zamówić tego dania, ale w końcu znalazł się śmiałek, któremu nie straszne żadne kombinacje i dał się namówić na jesiotra. Mimo skomplikowanego opisu było to danie bez wyrazu, kompletnie dla nas (i współtowarzyszy) niezrozumiałe. Na szczęście był to jedyny taki przypadek. No może jeszcze poza deserami, które też nie do końca trafiają w nasze gusta. Ale jak wiecie, desery zamawiam bardzo rzadko i to zazwyczaj w celach poznawczych. Albo na kaca. 😉
Wiecie też już zapewne, że preferuję lokale skoncentrowane na jednym typie jedzenia. Nie kręcą mnie restauracje polsko-włoskie ani długaśne karty, w których znajdziecie wszystkie modne i dobre sprzedające się dania. Głównie dlatego, że zazwyczaj wtedy tylko część dań reprezentuje jako taki poziom. W Strefie to się jednak udaje. Zjecie tam całkiem niezłą carbonarę (19 PLN) i świetną pizzę z najwyższej jakości składnikami. Może nie przemawiać do mnie pizza ze śliwką (24 PLN), ale jedyne co mam jej do zarzucenia to połączenie smaków, za którym specjalnie nie przepadam. Dlatego zazwyczaj zamawiam Nduję (23 PLN) albo Taleggio (21 PLN). Świetne ciasto, dodatków w sam raz. Nawet jeśli zamówimy za dużo, a zazwyczaj tak jest, to zawsze znajdzie się chętny na dokończenie pizzy.
Przeglądając nową kartę Strefy nie widzę wielu nowości. Z menu zniknęło kilka dań i wygląda na to, że postawili na te, które wychodzą im najlepiej i które najbardziej smakują gościom lokalu. Z przyjemnością myślę o nadchodzących ciepłych, długich wieczorach z dobrym jedzeniem i butelką (albo raczej butelkami) wina w Strefie. Może też uda się w końcu wpaść tam na śniadanie. Zajrzyjcie i Wy, a nie pożałujecie.
W Strefie dwie osoby spokojnie się nasycą za ok 100 PLN.
Strefa, ul. Dolnych Młynów 10/2c, Tytano, Kraków.