Węgier na Meiselsa czyli Deli Bar / Budapest (zamknięte)
Fakt istnienia węgierskiej restauracji na Meiselsa przez długi czas ignorowaliśmy. Do czasu, kiedy w kilku grupach na Facebooku przeczytałam bardzo pozytywne opinie o tym lokalu. I to z ust Warszawiaków! „Cudze chwalicie, swego nie znacie.”- pomyślałam, bo za wzór kuchni węgierskiej w Polsce uważałam warszawską restaurację „U Madziara”. Postanowiliśmy się przekonać jak gotuje nasz lokalny Madziar.W późne sobotnie popołudnie w Deli Barze tłumów nie było. Naszą uwagę od razu zwrócił ustawiony na środku sali piec (doceniliśmy, bo było dość mroźno) i wystrój z lat osiemdziesiątych (Ach te wazony z barwionego szkła! Jak u mamy!). Zajęliśmy najbardziej oświetlony stolik (zdjęcia niestety i tak wyszły ciemne) i zabraliśmy się za studiowanie karty.
Jako, ze tej soboty Widelec spędził połowę dnia w pracy, oczekując na niego miałam czas zapoznać się z kartą. Na szczęście Widelec zgodził się z moim wyborem i szybko złożyliśmy zamówienie. Na pierwszy rzut poszła tradycyjna węgierska zupa Halászlé (16 PLN – można zamówić pół porcji). Gęsta, mocno paprykowa, lekko pikantna. W każdej porcji (zjedliśmy po połowie) pływał spory kawałek ryby. O takiej zupie rybnej marzyłam od dawna.
Jako danie główne zamówiłam paprykarz z suma z dodatkiem bryndzy i galuszki (30 PLN). To jedno z droższych z dań w karcie znajdujące się w dziale ” szef kuchni poleca”. W pamięci miałam cały czas pysznego suma, którego zjadłam „U Madziara” w Warszawie. Ten krakowski był trochę inaczej podany, kawałki ryby były większe, przez co mniej zamoczone w sosie. Danie było smaczne, ale jednak nie przebiło warszawskiego suma. Za to galuszka smakowała mi bardziej w Krakowie. Surówki strasznie słone,w większości zostały na talerzu.
Tymczasem Widelec konsumował jedno z domowych dań węgierskich, gulasz z jagnięciny z galuszką (28,50 PLN). Mięsko było mięciutkie, doskonale doprawione, wręcz rozpływało się w ustach. Polecam wszystkim niezdecydowanym w kwestii jagnięciny!
Bardzo się cieszymy, że się do Węgra na Meiselsa wybraliśmy. Na kolejną wizytę już zaprosiliśmy połowę rodziny marzącą o zupie rybnej i jagnięcinie. Gdyby jeszcze podawali zupę czosnkową jak w Pozsonyi Kisvendéglő w Budapeszcie… Ale i tak jest super.
Prawdziwa węgierska uczta z napojami i napiwkiem zamknęła się w 90 PLN.
Marta
lut 20, 2014 @ 10:01:16
Chodziłam tam dawno temu w czasach ich nowości i zawsze byłam zadowolona. Potem się mocno popsuli, wszystko było przesolone, a raz się zatrułam. I przestaliśmy chodzić. Może warto znów spróbować?