Tak mało trzeba nam czyli Gruzja na kółkach (zamknięte)
AKTUALIZACJA 22.06.2017 Gruzja na kółkach niestety zakończyła swoją działalność, ale Sabinę i Zviada znajdziecie za sterami restauracji Tbilisuri.
Coraz cieplejsze, prawie już wiosenne, powietrze zachęciło nas do spacerów i konsumpcji na polu. Za cel naszej wyprawy obraliśmy, niezbyt dobrze prosperujący ostatnimi czasy, plac z food truckami przy ulicy Dajwór 21. Przez ostatnie miesiące świecił on pustkami, ale niedawno zyskał nową klientelę dzięki projektowi: Gruzja na kółkach stworzonemu przez Gruzina z Tbilisi, Zviada, i jego żonę Sabinę, Polkę. Oni sprawili, że placyk przy Dajworze rozkwitł na nowo i co tydzień, bo na razie działają tylko w weekendy, przyciąga rzeszę klientów. Dobra wiadomość jest taka, że w kwietniu będą otwarci również w piątki.
Menu mają krótkie. Jego trzon stanowią jarskie przystawki i mięsne dania główne. Oprócz tego, co tydzień pojawia się jakieś nowe, specjalne danie. W tym tygodniu była to, na przykład, sałatka z kalarepą i kurczakiem, a wcześniej naleśniki po tbilisku czy lobio (zupa z czerwonej fasoli). My zdecydowaliśmy się na początek spróbować „klasyków” czyli talerza przystawek (9 PLN), na który składają się plastry bakłażana z pastą orzechowa i pchali ze szpinaku oraz adżapsandali (8 PLN), gruzińskiego warzywnego gulaszu. Zamówiliśmy też obie pozycje mięsne z grilla: lula kebab (16 PLN) i wieprzowy szaszłyk (15 PLN), oba podawane z pomidorowymi sosami w lawaszu.
W oczekiwaniu na nasze zamówienie, udałam się do przylegającego do placu baru Armon, gdzie zaopatrzyłam się w ciężkie, czerwone Saperavi, specjalnie dobrane przez Zviada do potraw serwowanych z grilla. Widelec zadowolił sie Miłosławem. Zanim wróciłam do stolika (bo na placu są stoliki, przy których możecie spokojnie skonsumować gruzińskie przysmaki), z miseczki zniknęła już połowa adżapsandali, a Widelec nie mógł się nachwalić, że warzywny gulasz może być tak pyszny. Z pewną nieśmiałością podszedł do zielonej kulki czyli pchali, ale uspokoiłam go, że to tylko szpinak więc skonsumował z przyjemnością. Na koniec zostały nam plastry bakłażana z pastą orzechową, które w tutejszej wersji są bardzo delikatne. Zresztą wszystkie dania serwowane przez Gruzję na kółkach wydają mi się lżejsze i bardziej orzeźwiające niż te, których próbowałam w innnych miejscach z kuchnią gruzińską. To zapewne zasługa dużej ilości kolendry, którą uwielbiam pasjami.
Przyszedł wreszcie czas na dania mięsne. Szaszłyki i lula przygotowywane są na opalanym węglem grillu bez rusztu, ustawionym na świeżym powietrzu, tuż obok budki. Możecie więc poobserwować jak grillują się Wasze dania i zobaczyć z jaką dbałością Zviad przygotowuje każdą porcję. Efekt jest rewelacyjny. Mięso jest soczyste i pełne smaku, którego dodają jeszcze sosy: pomidorowo-kolendrowy do luli i pomidorowo-orzechowy do szaszłyka. Oboje w pierwszej kolejności rzuciliśmy się na lula kebab, ale szybko odkryliśmy, że wieprzowy szaszłyk też wart jest grzechu. Widelec, któremu, jak przyznał, szaszłyk zawsze kojarzył się z wysuszonym mięsem z przypalonymi warzywami, nie mógł się nadziwić jak soczyste może być to danie. I po raz kolejny zaczął rozwodzić się nad tym jak to on lubi takie proste smaki.
Po konsumpcji, z przyjemnie wypełnionymi brzuszkami, ale bez uczucia ciężkości, pomaszerowaliśmy do domu mając głębokie przekonanie, że dzięki Gruzji na kółkach będziemy na Dajwór często wpadać. Szczególnie, że chyba wreszcie nadeszła wiosna i znów można posiedzieć na ogródku i spotkać się przy grillu. Więc i Was gorąco zachęcamy do odwiedzin.
Sycący obiad dla dwóch osób: 48 PLN. Napoje: 18 PLN.
MENU aktualizowane co tydzień znajdziecie na ich profilu na Facebooku.
Gruzja na kółkach, ul. Dajwór 21, Kraków
opakowania jednorazowe
kwi 06, 2016 @ 12:12:50
mmm szkoda że samym spojrzeniem nie można się najeść 🙂 Kolejne miejsce do odwiedzenia! 🙂