Weekend w Palermo zapowiadał się ciepły i słoneczny. Trochę wiało, ale przy 20 stopniowej temperaturze wiatr był nawet przyjemny. W drodze na autobus, który miał nas zabrać do Monreale, odwiedziliśmy, trochę przypadkiem, targ Capo w okolicy Porta Carini. Koniecznie muszę na niego wrócić aby uzupełnić zapasy przypraw. No i po truskawki.
Palermo przywitało nas ciepłym wiosennym powietrzem. Mimo że do hotelu dotarliśmy dopiero przed 21, wciąż było ciepło i bez problemu można było usiąść w kawiarnianym ogródku i napić się wina (4-5 EUR za duży kieliszek). Z wyborem wina długo nie marudziliśmy, bo, jak stwierdziłam, na Sycylii nie podadzą nam złego wina. W pierwszym lokalu wino było trochę cierpkie, ale bardzo dobre (BiSogno Di Vino, via Giacalone 2, Palermo). W drugim też całkiem niezłe (Kebap Casablanca, Palermo – wybaczcie, ale Widelec MUSIAŁ zjeść kebaba. Dostał nauczkę – kebab był drobiowy i całkiem średni). Ale okazało się, że do trzech razy sztuka. W ostatnim lokalu, wino które nam podano miało mocno octowy posmak i nie dało się go pić. Zrozumieliśmy dlaczego wszyscy pili tam piwo. Jeśli chcecie napić się dobrego wina w Palermo to szerokim łukiem omijajcie Atmosphera Rest&Lounge przy ulicy Rosolino Pilo. Trochę szkoda, bo ten lokal znajduje się tuż przy naszym hotelu.