W drugiej edycji widelcowych podsumowań zapraszamy Was na opis wydarzeń z drugiej połowy stycznia 2016 i propozycje na pierwszą połowę lutego, którą zwieńczą oczywiście walentynki. Z tej okazji organizatorzy wydarzeń i restauracje przygotowali dla Was specjalne menu. Szczegóły w tekście poniżej.
Ostatnio próbowaliśmy z Widelcem ograniczyć spożycie mięsa. Zaczęliśmy w poniedziałek. Już w środę, moje myśli zaczęły krążyć wokół baraniny z Tay Yak (więcej o nich już niedługo), a w piątek przed oczami fruwały mi krwiste steki. Widelec trochę oszukiwał, więc jemu mięso nie śniło się po nocach. Bezmięsny tydzień postanowiliśmy uprzyjemnić sobie wizytą w restauracji. Wybór padł na niedawno otwartą restaurację indyjską w Podgórzu. Choć menu kusiło nas baraniną, oparliśmy się zwierzęcym instynktom i, chyba po raz pierwszy w życiu, zjedliśmy całkowicie bezmięsną kolację na mieście.
Z każdej strony słyszymy, że powinniśmy jeść więcej ryb. Na szczęście, są one coraz łatwiej dostępne i nie jesteśmy skazani tylko na morszczuka czy mintaja w kostkach, a na wigilijnej kolacji coraz częściej oprócz karpia (najlepiej zatorskiego) i śledzia pojawiają się też inne gatunki. A i sam karp gości na naszych stołach znacznie częściej. Jak wskazują badania, wzrasta również świadomość, jakie ryby powinniśmy jeść. I to nie tylko ze względu na ich zbawienny wpływ na nasz organizm, ale również jeśli chodzi o równowagę ekologiczną ryb i oceanów. I o to właśnie chodzi abyśmy przy wyborze ryby na obiad wybierali niezagrożone gatunki ryb i owoców morza. Jeśli spojrzycie na ściągawkę oblikowaną na stronie WWF, zauważycie z pewnością, że na liście zagrożonych gatunków znajdują się bardzo popularne ryby jak dorada, halibut czy morszczuk. Na liście żółtej, która obejmuje gatunki, których spożycie powinniśmy ograniczyć, znajdziemy bałtyckiego dorsza i pstrąga tęczowego. Jakie więc ryby powinniśmy jeść? Ano nasze sławne karpie i śledzie, tłuściutkie makrele (nie tylko w wersji wędzonej), czarniaki i dorsze z Morza Barentsa. Bezpiecznie jest również kupować wszystkie ryby z certyfikatem MSC.
Dietę rozpoczęliśmy od nie chodzenia po knajpach. Było tym łatwiej, że ciągle byłam chora. Ale szybko nam się siedzenie w domu znudziło i postanowiliśmy gdzieś zajrzeć choćby na śniadanie. Wybór nie był łatwy, bo ostatnio namnożyło się znowu rożnych kawiarni, cukierni czy też połączenia jednego z drugim. Śniadanie na słodko nas nie kręci (no czasem, ale rzadko) więc nowy lokal na Warszawskiej, Sweet Life, wykluczyliśmy od razu. To na deser. Mieliśmy ochotę przejechać się na Zabłocie, ale z profilu Coffeece wynika, że działają tylko od poniedziałku do piątku. Szkoda. Na placu boju pozostały dwa lokale: Luka Cafe, z tym że tam chyba nie ma gdzie usiąść, i Fitagain Café. Drogą eliminacji wygrało to ostatnie.(więcej…)
W degustacji win z bodegi Toro Albalá, która miała miejsce w ostatnią środę w Enotece Pergamin, miałam przyjemność uczestniczyć na zaproszenie stowarzyszenia Kobiety i Wino. W ten niezwykle rozwijający i pełen intensywnych doznań smakowych wieczór mieliśmy okazję spróbować 9 win z andaluzyjskiej winnicy, do których zespół Enoteki Pergamin przygotował idealnie współgrające przekąski. Spotkanie poprowadzili: Paweł Gruntowski z winnicy Toro Albalá oraz Bartłomiej Bońka z Enoteki Pergamin. Poniżej prezentujemy listę win, które zostały zaprezentowane tego wieczoru oraz podanych do nich tapas. Zapraszamy również do obejrzenia zdjęć w naszej galerii.
Amerykańskie barbecue na Krupniczej (wejście od Loretańskiej) kusiło Widelca już dłuższy czas. Nigdy nie ukrywał faktu bycia zagorzałym amerykanofilem i nasza tegoroczna wycieczka do Stanów była głownie jego pomysłem. Wpisuję się w to również jego słabość do amerykańskiej kuchni. Niestety, za pierwszym razem, Widelcowi w wizycie American Streetz przeszkodziło zatrucie kebabem, a później jakoś już nie było okazji. Zresztą po wakacjach w Stanach, staraliśmy się pozbyć (bezskutecznie) nabytych tam kilogramów. Wiedziałam jednak, że do American Streetz muszę Widelca zabrać, bo po pierwszych odwiedzinach byłam wcale zadowolona i wiedziałam, że jemu też się spodoba.
Na początku grudnia miałam okazję testować nową kartę restauracji hotelu Park Inn, RBG Bar & Grill, w Krakowie. W bardzo już świątecznej atmosferze spróbowaliśmy sałatek, zupy dyniowej, dwóch rodzajów makaronu, pozycji mięsnych i rybnych, a także deseru. Wszystkie dania, których miałam okazję spróbować, były smaczne, ale jeśli miałabym wybrać trzy to postawiłabym na aksamitna zupę dyniową z mlekiem kokosowym, makaron garganelli z borowikami i pieczony filet z sandacza z bekonowym chipsem. Nie były to może dania wybitne i odkrywcze, ale jadło się je z nieukrywaną przyjemnością. Jedyny mankament to ceny. Rozumiem, że restauracje hotelowe rządzą się swoimi prawami, ale ceny proponowane przez RBG z pewnością nie zachęcą do odwiedzin zwykłych krakowian. Za to goście hotelowi, nie będą tą kuchnią rozczarowani.
Święta to szaleństwo zakupów, ubierania choinki i unoszących się wspaniałych zapachów w kuchni. To czas radości i obdarowania najbliższych tym co najlepsze. Z tej okazji, wraz z portalem where2B oraz redakcją wydarzysie.pl przygotowaliśmy dla Was konkurs! Pokażcie nam co sprawia Wam radość i włączcie się do zabawy.
W związku z powtarzającymi się pytaniami o rekomendację na noc sylwestrową, postanowiliśmy zrobić rozpoznanie co i gdzie będzie można w Krakowie zjeść i wypić w tę wyjątkową noc. Na początek przepytaliśmy restauratorów z naszej listy odwiedzonych miejsc. Listę lokali otwartych w Sylwestra i Nowy Rok będziemy cały czas uzupełniać o informacje otrzymane od właścicieli lokali gastronomicznych. Jeśli wy wiecie o jakimś miejscu gdzie można miło i ciekawie spędzić Sylwestra i chcielibyście go polecić innym czytelnikom naszego blog to prosimy o kontakt na adres redakcja@zwidelcem.pl. Zwłaszcza zależy nam o informacjach o lokalach, do których wejść można będzie „z ulicy”. Nie interesują nas kluby i dyskoteki. Czekamy również na informację o miejscach gdzie najlepiej leczyć kaca noworocznym śniadaniem. Recenzję z wizyty w większości restauracji z poniższej listy znajdziecie oczywiście u nas na blogu.(więcej…)
Natura nie znosi próżni. Tak jak i Kraków. Ledwo więc na drzwiach Ramen Girl pojawiła się informacja o zamknięciu lokalu, w niedalekiej odległości, bo na Tomasza, tuż przy Chorizo, otworzył się lokal z japońskim street foodem – takoyaki. Takoyaki to kulki z ciasta z pszennej mąki z kawałkami ośmiornicy. Przygotowywane są na specjalnych patelniach z wgłębieniami i wymagają ciągłego odwracania tak aby się nie przypaliły. Powiem Wam, że z podziwem obserwowaliśmy naszego takoyaki mastera, który przy pomocy patyczka, z bezkształtnej masy formował apetyczne kuleczki. Z pewnością przygotowanie tej potrawy wymaga ciągłej uwagi. Tak jak i konsumpcja, bo świeżo przygotowane takoyaki są w środku bardzo gorące.