W ten weekend (23 i 24 września) Żarcie na kółkach żegna sezon i zaprasza na ostatni, w tym roku, zlot food trucków do Bezogródka. Organizatorzy obiecują, że będzie pysznie. Wśród zaproszonych food trucków nie zabraknie zarówno ulubionych krakowskich wozów, jak i tegorocznych kulinarnych przebojów. Czeka Was niezwykła podróż po smakach z całego świata. (więcej…)
Co prawda Mezzalians otwarł się jeszcze w sierpniu, ale tak nam u nich posmakowało, że postanowiliśmy zilustrować zdjęciem ich mezze wrześniowe podsumowanie.
Ostatnio nie ciągnęło nas jakoś do eleganckich restauracji, co nie znaczy że zrezygnowaliśmy z jedzenia na mieście. Częściej uderzaliśmy pod sprawdzone adresy, ceniliśmy spacery i posiadówy na powietrzu, a ponad długie kolacje przy suto zastawionym stole preferowaliśmy proste przekąski. W ten sposób udało nam się w końcu spróbować kanapek z Miejscówki i hot dogów w wersji gourmet ze stacjonującego na Kazimierzu food trucka The DOG.
Właściwie to nie planowałam osobnego wpisu o Kantonie, bo wzmianki o nim pojawiały się już na blogu. Rekomendowaliśmy go również jako dobre miejsce na lunch. Poza tym mój stosunek do tego lokalu był od początku ambiwalentny i nie potrafiłam sobie wyrobić jednoznacznej opinii. Mimo wszystko, nie mogłam jednak pozostać obojętna na nowości w menu, o których co rusz informowali Facebooku. Chodziłam więc i próbowałam. Raz było lepiej, raz gorzej. Spaliłam sobie nawet kurtkę siadając zbyt blisko piecyka. 😉 Ale nawet to mnie nie odstraszyło. Wsiąkłam w Kanton i zauważyłam, że coraz częściej spacery planuje tak aby ich trasa przebiegała obok lokalu na Węgłowej.
Restaurację Nota i bistro Bene sygnowane przez kucharza reprezentacji Polski w piłce nożnej, Tomasza Leśniaka, otwarto w kwietniu w kamienicy przy ulicy Krzyża. Lokale łączy ogródek i podziemna kuchnia. Wnętrze restauracji jest eleganckie i jednorodne, podczas gdy wystrój bistro jest mocno eklektyczny. Sala znajdująca się przy wejściu i barze mają wystrój bardziej modernistyczny, podczas gdy w dalszej części lokalu robi się coraz bardziej klasycznie i restauracyjne. My szukaliśmy akurat miejsca na niezobowiązujące spotkanie towarzyskie przy winie, zdecydowaliśmy się więc zasiąść w bistro.
Po półtora miesiąca prób trzymania diety, pomyśleliśmy, że coś nam się od życia należy i po pobieżeliśmy do Meat&Go. Ja chciałam jeszcze trzymać fason i zjeść jedną kanapkę na pół, ale Widelec powiedział, że nie ma szans, bo on po prostu musi zjeść całego Reubena. Co było robić, musiałam i ja zjeść całą kanapkę. Okazało się, że po tak długiej nieobecności w tym miejscu, nie jest to wcale trudne, bo te kanapki zjadają się właściwie nie wiadomo kiedy same. Ale co gorsza, okazało się, że część naszych czytelników jeszcze o Meat&Go nie słyszało! Fakt, pisaliśmy o nich w poście o kanapkach, kiedy z rozrzewnieniem wspominaliśmy obfitość wyboru w Stanach Zjednoczonych i w przewodniku dla mięsożerców, ale osobnego wpisu nigdy się nie doczekali. Czas to naprawić!