O otwarciu Ka udon bar informowaliśmy Was już na naszej stronie na Facebooku, gdyż po pierwszej wizycie chcieliśmy jak najszybciej podzielić się z Wami informacją o tym cudownym miejscu. Od otwarcia Ka udon bar minął już prawie miesiąc, a my trochę żałujemy, że byliśmy tam dopiero dwa razy. Dlatego wkrótce planujemy to nadrobić, Tymczasem chcielibyśmy przekazać Wam garść informacji na temat tego lokalu jak i nasze wrażenia z konsumpcji.
Do otwarcia Piec na Zabłociu szykował się bardzo długo. Wreszcie udało się to z początkiem kwietnia. Choć dobrej pizzy w Krakowie już, na szczęście, nie brakuje, to zawsze wolimy mieć większy wybór. Tym bardziej, że Piec to nie tylko pizza, ale też podpłomyki, lasagna, dania mięsne i rybne. No i za projektem stoi Bartek Płócienniak, który w studio Twój Kucharz non stop udowadnia, że na kuchni i gotowaniu zna się wybornie. Na otwarcie nie dotarliśmy, ale szybko ten błąd naprawiliśmy. A że dowiadujecie się o tym dopiero teraz to wina wyłącznie mojego lenistwa i twórczej niemocy. (więcej…)
Po półtora miesiąca prób trzymania diety, pomyśleliśmy, że coś nam się od życia należy i po pobieżeliśmy do Meat&Go. Ja chciałam jeszcze trzymać fason i zjeść jedną kanapkę na pół, ale Widelec powiedział, że nie ma szans, bo on po prostu musi zjeść całego Reubena. Co było robić, musiałam i ja zjeść całą kanapkę. Okazało się, że po tak długiej nieobecności w tym miejscu, nie jest to wcale trudne, bo te kanapki zjadają się właściwie nie wiadomo kiedy same. Ale co gorsza, okazało się, że część naszych czytelników jeszcze o Meat&Go nie słyszało! Fakt, pisaliśmy o nich w poście o kanapkach, kiedy z rozrzewnieniem wspominaliśmy obfitość wyboru w Stanach Zjednoczonych i w przewodniku dla mięsożerców, ale osobnego wpisu nigdy się nie doczekali. Czas to naprawić!
Ostatnio nic nas jakoś nie urzekło. Zjedliśmy świetne śniadanie w Zenicie (polecam tosty z makrelą), ale już kawa czy dania główne były całkiem przeciętne. Zajrzeliśmy do Karakteru, zamówiliśmy jak zwykle za dużo i przez chwile było nam całkiem przyjemnie. Ale pragnęliśmy nowości. Na chwilę wyskoczyliśmy do stolicy, gdzie odbyliśmy długo planowaną wizytę w Viet Street Food (rewelacja!) i odwiedziliśmy jeszcze klika fajnych miejscówek, i po powrocie było nam jeszcze gorzej. W końcu przypomniało nam się, że nie odwiedziliśmy jeszcze Tbilisuri, restauracji otwartej w marcu przez Sabinę i Zviada z Gruzji na kółkach. Na samą myśl o gruzińskiej kuchni humor nam się poprawił więc zarezerwowaliśmy stolik i poszliśmy.
Restauracja baskijska Euskadi wdarła się przebojem do krakowskiej gastronomii. Tuż po jej otwarciu, rozeszła się wieść gminna, że w lokalu po kurczakach dobrze karmią i właściwie od początku o stolik było tam niełatwo. Tym bardziej, że lokal malutki. A że dobrej kuchni hiszpańskiej, od czasu Valaparaiso, w Krakowie nie było, to i my szybko zrobiliśmy rezerwację i pomaszerowaliśmy na Podgórze popróbować tapas. Za którymi to nieustannie tęsknimy od czasu naszych wakacji w Hiszpanii.
Zanim udało nam się dotrzeć do Strefy z aparatem i zrobić wreszcie zdjęcia do wpisu, zdążyliśmy przetestować praktycznie całe ich menu. Ale oczywiście, zanim udało nam się ten wpis opublikować, w Strefie zmieniło się menu. Części z opisanych tutaj dań nie znajdziecie już więc w karcie. Na szczęście większość klasyków została. Na szczęście bo Strefa to, obok Meat & Go, nasze ulubione miejsce jeśli chodzi o stołowanie się w Tytano. I choć Strefa bardziej kojarzy się z winiarnią (i dobrze, bo dobrego wina u nich dostatek) czy miejscem na drinka niż restauracją, to dobrego jedzenia tam nie brakuje.
Ukryte przed światem w czeluściach wielkiej bramy, usytuowane tuż za recepcją hotelu Legend przy ulicy świętej Getrudy, Bistro Beta odkryło przed nami swe sekrety. W lecie kusi skrytym przed gwarem miasta, zacienionym ogródkiem, w zimie przyciąga feerią barw na talerzu. My mieliśmy możliwość zapoznać się z większością pozycji z autorskiego menu Szefa Kuchni Krzysztofa Urbańczyka, który kładzie duży nacisk na wykorzystanie w kuchni polskich produktów. Był to nie lada wyczyn, bo pozycji na liście dań serwowanych tego wieczora było bez liku, a żadnego nie chcieliśmy odpuścić. Chyba wiecie co to znaczy? 😉 Trudno wymienić co smakowało nam najbardziej czy kolorowe i świetnie skomponowane sałaty, czy autorskie burgery z nieoczywistym wnętrzem, pomysłowe zupy z niebanalnym i odkrywczym połączeniem smaków czy wreszcie dania rybne z, bliskich naszemu sercu, śledzia czy pstrąga. Nie wiem jakim cudem Widelec zdołał zmieścić deser – ja skusiłam się na jednego makaronika i nie żałowałam choć wiedziałam, że własnie rujnuję dwutygodniową dietę. Jedno jest pewne: wrócimy tam w cieplejszym sezonie, po pełnoprawną recenzję, bo już wiemy, że warto! (więcej…)
Zmęczeni tradycyjnym świątecznym obżarstwem szukaliśmy nowych smaków. Sushi cieszyło jak nigdy, ale wciąż chcieliśmy odmiany i Azja wydawała się być dobrym kierunkiem. Pomyślałam, że to doskonała okazja żeby w końcu udać się do Mandu, małego lokalu przy Starym Kleparzu serwującego koreańskie pierożki o tej samej nazwie, przygotowywane na parze. Mandu to siostrzany lokal Oriental Spoon, a ich bibimbap podbił serca i podniebienia nawet moich rodziców. Więc właściwie w ciemno mogliśmy założyć, ze będzie dobrze. Nie pomyliliśmy się.
Mieliśmy dziś napisać o zupełnie innym lokalu, ale w międzyczasie trafiliśmy do Taste of India i od razu chcieliśmy się z Wami podzielić wrażeniami. Oczywiście pozytywnymi. Lokal nie jest duży, na parę stolików. Znajduje się w popularnej okolicy, ale trochę na uboczu. Kojarzycie ten ciąg lokali za Rossmanem przy Dietla? To własnie tam. Łatwo do niego trafić wychodząc z Kazimierza ulicą Miodową, prosto na przejście dla pieszych przez Dietla. Przez jakiś czas w tym miejscu mieścił się Kaspijski Resto Bar, ale niestety, został zamknięty zanim zdążyliśmy go odwiedzić. Mamy nadzieję, że Taste of India zostanie z nami na dłużej.
Po doświadczeniach poprzedniego tygodnia, naturalną kontynuacją rozważań nad wyborem źródła jedzenia, które dowiozą nam do domu, wydał mi się wpis, w którym opowiem Wam skąd zamawiamy jedzenie, kiedy pogoda, samopoczucie albo i inne czynniki nie pozwalają nam na wyjście do restauracji, a lodówka akurat świeci pustkami (albo pogoda, samopoczucie czy inne czynniki nie pozwalają nam na ugotowanie obiadu). Będzie też o tym, co warto, a czego nie warto zamawiać, opakowaniach i różnych aspektach zamawiania jedzenia. (więcej…)