W niedzielę, w pomieszczeniach dawnego hotelu Forum, przy bulwarach wiślanych, odbyła się pierwsza edycja kulinarnego festiwalu Najedzeni Fest! Nazwę organizatorki wybrały bardzo adekwatną, bo najeść się można było rzeczywiście fest. (więcej…)
Tak jak zapowiadaliśmy, w niedzielę wybraliśmy się na warszawski Street Food Festival do Wilanowa. Na miejsce dotarliśmy po 15, czyli dobre 3 godziny po otwarciu imprezy. Na szczęście jedzenia było jeszcze w bród, za to czas oczekiwania na niektóre przysmaki, zwłaszcza burgery, wynosił 2 godziny plus jakieś 30 min w kolejce. Poddaliśmy się. Postanowiliśmy spróbować bardziej dostępnych „ulicznych” specjałów.(więcej…)
Adres lokalu nie pozostawiał żadnych wątpliwości. Ulica Kałuży 1. Bez wątpienia mieścił się on w budynku stadionu Cracovii. Mimo, że piłkarskie potyczki śledzimy bardzo sporadycznie, zawsze kibicowaliśmy drużynie z drugiej strony Błoń. Jednak nowo otwarty American Sports Bar,o wdzięcznej nazwie Chicks’n’ Champs, kusił zdjęciami soczystych burgerów, pikantnych skrzydełek i żeberek. Zdecydowaliśmy się zaryzykować.(więcej…)
To miejsce lubimy odwiedzać zwłaszcza w lecie kiedy do późnych godzin można przesiadywać w zadaszonym pół-ogródku przy Plantach. Zdarza nam się jednak odwiedzać je również w zimniejszych miesiącach. W ciągu dnia można tam wypić leniwą kawę i zjeść pyszne ciasto, których wybór różni się w zależności od dnia. Wieczorem Bunkier staje się gwarnym miejscem spotkań przy piwie czy drinku. Oprócz gorących i zimnych napojów (pyszna mrożona zielona herbata) oraz deserów Bunkier oferuje też kanapki, tosty i precle na ciepło.
To była nasza pierwsza wizyta w Love Krove od czasu przeprowadzki z Józefa na Brzozową. Ta długa nieobecność spowodowana była, na szczęście, nie jakością jedzenia, ale złą organizacją podczas naszej ostatniej wizyty w poprzedniej lokalizacji. Ci, którzy ją znali wiedzą, że poprzedni lokal nie dysponował zbyt dużą przestrzenią. Z trudem mieścił jakieś 4 stoliki. W tym właśnie miejscu zorganizowano pewnego wieczora wernisaż. Jeszcze przed ogłoszoną na plakacie godziną rozpoczęcia wydarzenia w lokalu pojawiła się dość spora grupa znajomych właścicieli wraz z dziećmi. Serwowano i popijano drinki w plastikowych kubkach, oglądano grafiki rozwieszone na ścianach. A wszystko to ponad głowami regularnych gości, którzy usiłowali w spokoju dokończyć zamówione posiłki.