Przyszła góra do Mahometa czyli Big Mango
Choć wschodnie smaki zawsze bliższe były Widelcowi niż moje skromnej osobie (i mam tu na myśli Daleki Wschód, bo z Bliskim jest akurat na odwrót), Big Mango, mimo iż otwarte już ponad rok temu, jakoś nigdy nie było mu po drodze. Bo daleko, bo korki, bo pewnie nie ma gdzie zaparkować. Szczęśliwie, w końcu przyszła góra do Mahometa i filia Big Mango otworzyła się na ulicy Zwierzynieckiej. Czyli praktycznie pod nosem (nie mylić z restauracją Pod Nosem) i w idealnej odległości na spacer.
Lokal na Zwierzynieckiej jest malutki. Równocześnie mogą tam usiąść maksymalnie cztery osoby. Na szczęście, podczas naszych odwiedzin tłoku nie było. Za to regularnie ktoś zaglądał zapytać o menu i godziny otwarcia. Podobno mają już też stałych klientów w porze lunchu. Menu jest dużo krótsze niż na Bronowicach, ale wraz z nadejściem tajskich kucharzy (na razie gotuje tu Polka), menu ma ewoluować i ulegać zmianom. Nam marzy się takie menu jak w tajskiej restauracji w Zurychu.Tymczasem zdecydowaliśmy się na zupę kokosową (która „chodziła” za mną już jakiś czas – 25 PLN), tajskie bakłażany z krewetkami i ryżem (39 PLN) oraz smażonego kurczaka ze słodką tajską bazylią, z ryżem i jajkiem sadzonym (30 PLN). Wszystkie potrawy przygotowywane są na Waszych oczach i, w przeciwieństwie do lokalu na Bronowicach, lądują przed Wami w bardzo rozsądnym czasie. Oczywiście nie bez znaczenia jest tu ilość dostępnych stolików i charakter lokalu, bo nie każdemu pasuje jedzenie patrząc w ścianę lub lustro. Zawsze jednak można zamówić na wynos i zjeść na Plantach (trochę ryzykowne ze względu na gołębie) lub nad Wisłą. Zwłaszcza, że właśnie idzie wiosna.
Ledwie spróbowałam zupy kokosowej, od razu pożałowałam, że uwidziałam sobie, żeby zjeść ją na pół z Widelcem. Pyszna, lekko ostra, mocno kwaśna, złagodzona kokosowym mleczkiem. Miseczka krążyła między mną a Widelcem, bo tak samo, jak każde z nas miało ochotę zjeść ją całą, tak samo chcieliśmy się dzielić tym rewelacyjnym smakiemCo do dań głównych, to już po wyjściu z lokalu okazało się, że Widelcowi bardziej smakowały moje bakłażany z krewetkami, a mi jego, dość ostry, smażony kurczak (na prośbę Widelca przyrządzony w wersji łagodniejszej niż w oryginale). Niech się schowa kuchnia tajska z Yam Yam czy nawet Horai. Obie potrawy były pełne niecodziennych smaków choć wydawałoby się, że z tajską kuchnią byliśmy już całkiem zaznajomieni.
Cóż dodać? Chyba tylko tyle, ze przydałby się jeszcze oferta dowozu abyśmy mogli rozkoszować się jedzeniem z Big Mango nawet w te dni, kiedy nie chce nam się nawet przejść przez most.
Obiadokolacja dla dwóch osób bez napojów – około 100 PLN. Ale warto dołożyć 20 PLN i nie dzielić się zupą! 😉
MENU (linki do menu w poszczególnych lokalach dostępne na Facebook fanpage Zwierzyniecka i Bronowicka)
Big Mango, ul. Zwierzyniecka 8 , ul. Bronowicka 23, Kraków
Lokal na Zwierzynieckiej został zamknięty.
igi
lip 03, 2015 @ 15:26:35
Big Mango jest niezłe, chyba najbardziej konsekwentne z wszystkich azjatyckich w Krakowie. Szkoda, że jakość kosztuje, ale przynajmniej wiemy za co płacimy;)