Nowe miejsca na śniadanie czyli Blossom i Mo-ja
Raz na jakiś czas ogarnia nas śniadaniowa gorączka i polujemy wtedy na nowe ciekawe lokale mające w swojej ofercie zestawy śniadaniowe. Preferowane są oczywiście miejsca, gdzie śniadania można zjeść przez cały dzień, bo w weekendy czasem ciężko zebrać się z łóżka przed południem. A jeśłi już wstajemy wcześniej, to dlatego, że mamy coś na ten dzień zaplanowane do zrobienia i wtedy zazwyczaj śniadanie jemy w domu (bo szybciej, a i tak już jesteśmy spóźnieni. Znacie to? ;-)). Niestety, wciąż większość lokali kończy serwowanie oferty śniadaniowej za wcześnie. Inaczej jest w niedawno otwartej kawiarni Mo-ja Cafe przy Starowiślnej, w której śniadania serwowane są przez cały dzień. Do drugiego z opisywanych dziś miejsc, czyli zlokalizowanego przy Rakowickiej (na wysokości Uniwersytetu Ekonomicznego) Blossom, na śniadanie musicie udać się, niestety, przed południem. Ja ledwie zdążyłam i, dzięki miłemu panu zza baru, rzutem na taśmę zamówiłam śniadanie o 11:58.
Choć wnętrze Blossom jest dość przestronne, z przyjemnością usadowiłam się na słonecznym tarasie z widokiem na kampus Uniwersytetu Ekonomicznego. W weekendy ruch tramwajowy (a także samochodowy i pieszy) jest tutaj niewielki więc nic nie zakłócało mi lektury. Nie byłam tylko pewna czy moje zamówienie do mnie dotrze, bo o ile obsługujący mnie, wspomniany już, miły pan zza baru z uśmiechem zareagował kiedy powiedziałam, że idę usiąść na tarasie, to pani obsługująca stolik obok przynosząc napoje wymruczała, że ona dziś wyjątkowo tylko podaje zamówienie do stolika, bo jak jest ruch to nie ma czasu. Tak więc lepiej upewnijcie się przy składaniu zamówienia jak ma ono do Was dotrzeć. Ja postanowiłam cieszyć się wiosennym słońcem i czekać.
Nie czekałam długo. Najpierw na stół wjechała kawa (duże flat white – 12,90 PLN), a wkrótce po niej śniadanie królewskie (21,90 PLN). Musze przyznać, że od początku prezentowało się imponująco: w sadzonych jajach żółtko było lekko płynne (można też zamówić jajecznicę albo jaja na miękko), sałatka była świeża, i w ogóle wszystko zachęcało do konsumpcji. Do której natychmiast przystąpiłam. I nie zawiodłam się, wszystko smakowało równie dobrze jak wyglądało. Zastrzeżenia mogę mieć tylko do awokado, które podano w skórce, a z racji tego, że nie było wystarczająco dojrzałe, ciężko było jej się pozbyć. Pieczywo z Lanckorony, świeże i pachnące, też, moim zdaniem, lepiej smakowałoby bez opiekania. Ale to śniadanie dało mi energię na cały dzień i z miłą chęcią bym jej powtórzyła. Tylko mała prośba do właścicieli Blossom by jednak wydłużyć godziny jego serwowania.
Mo-ją odwiedziliśmy jakiś czas później wspólnie z Widelcem. O dość wczesnej porze, w sobotę, w lokalu nie było zbyt wielu gości, ale podczas naszych odwiedzin, sala stopniowo zaczęła się zapewniać. Z obszernego menu wybraliśmy zestaw Mo-ja uczta (Widelec – 25 PLN) i jajka w koszulkach na tostach z awokado i szpinakiem (17 PLN) i oczywiście kawę (duże cappuccino – 11 PLN). Pierwsze zastrzeżenia mieliśmy już do kawy: mleko było słabo spienione, a sama kawa nie prezentowała się zbyt atrakcyjnie.
Jeśli chodzi o śniadania, to za pomysły na kompozycje zestawów należy się Mo-jej pochwała, bo naprawdę jest w czym wybierać. Choć nie do końca rozumiem, dla kogo przeznaczone są pozycje typu: jajecznica z masłem truflowym i kanapeczki z kawiorem (50 PLN) czy cappuccino z płatkami złota i słodką niespodzianką (25 PLN). Już wybrane przez nas pozycje nie były tanie, zwłaszcza że kawa nie wchodzi w skład zestawu i trzeba ją zamówić osobno. Moje tosty z awokado były niestety suche. Brakowało w tej pozycji czegoś co nadałoby tej pozycji lekkości. Mogło to zostać osiągnięte przez rozlewające się z jajka żółtko, ale niestety w tym przypadku żółtko miało konsystencję raczej stałą i nie chciało się rozlewać. Poza tym smakowało raczej wodniście, jakby jajka po wyciągnięciu z wody nie były odsączone. Bez komentarza pozostawię już artystyczne mazy na talerzu, bo wiecie jaki mam do nich stosunek.
Ewidentnie osoba odpowiadająca za przygotowanie śniadań z Mo-jej ma z jajkami jakiś problem, bo sadzone Widelca też zbyt długo pozostawały pod wpływem ciepła. W tym przypadku w ogóle nie było już mowy o płynącym żółtku. Smaczny bundz, bardzo dobra konfitura daktylowo-paprykowa i niezłe musztardowe ogórki. Szkoda tylko, że nie zadbano o stronę wizualną śniadania, bo niektóre jego elementy wyglądały jak ciosane siekierą. Frankfurterki dość mizerne. Za to bagietka bardzo smaczna, tyle że w niewielkich ilościach.
Z tych dwóch miejsc zdecydowanie wybieram Blossom choć i tam przydałyby się małe poprawki. W Mo-jej zdecydowanie należny popracować nad przygotowaniem jajek, wyglądem wizualnym dań i kawą. No i poprosilibyśmy o więcej pieczywa.
Jednoosobowe obfite śniadanie w Blossom: 34,80 PLN. Dwuosobowe śniadanie w Mo-ja: 64 PLN.
MENU obu lokali jest dostępne na ich profilach na Facebooku.
Blossom, ul. Rakowicka 20, Kraków
Mo-ja Cafe, ul. Starowiślna 14, Kraków.