Nie tylko pizza czyli Piec na Zabłociu
Do otwarcia Piec na Zabłociu szykował się bardzo długo. Wreszcie udało się to z początkiem kwietnia. Choć dobrej pizzy w Krakowie już, na szczęście, nie brakuje, to zawsze wolimy mieć większy wybór. Tym bardziej, że Piec to nie tylko pizza, ale też podpłomyki, lasagna, dania mięsne i rybne. No i za projektem stoi Bartek Płócienniak, który w studio Twój Kucharz non stop udowadnia, że na kuchni i gotowaniu zna się wybornie. Na otwarcie nie dotarliśmy, ale szybko ten błąd naprawiliśmy. A że dowiadujecie się o tym dopiero teraz to wina wyłącznie mojego lenistwa i twórczej niemocy.
Do Pieca poszliśmy w trójkę, więc udało się spróbować tego i owego. Do właściwego pieca trafiły już na szczęście tylko nasze dania, a nie my sami. W tym dniu, niestety, nie podawali podpłomyków, których zdjęcia wciąż powodują u mnie ślinotok więc na pewno wrócimy aby ich spróbować. Na przystawkę poszła więc pizza ze spianatą (24,80 PLN), a jako dania główne zamówiliśmy lasagne szpinakowe i lasagne bolognese (22 PLN każda) oraz wołowinę z pieca (32 PLN). Mieliśmy ochotę spróbować więcej, ale przeczuwaliśmy, ze więcej nie zmieścimy. Była to rozsądna decyzja.
Tuż po otwarciu, Piec nie posiadał koncesji na sprzedaż alkoholu więc raczyliśmy się sokami (7 PLN) i wodą (4 PLN). Na wino, cydr czy piwo, zawsze można skoczyć do sąsiadującego z piecem Twojego Kucharza, gdzie wybór tych trunków jest co najmniej imponujący. Na pizzę nie czekaliśmy długo, choć czekać byłoby warto. Niezłe ciasto, świetny, pachnący dojrzałym owocem, sos pomidorowy, pikantna spianata i włoskie sery. Oliwki wydawały mi się w tej kompozycji zbędne, ale też nie przeszkadzały. Przystawkę pochłonęliśmy w okamgnieniu i z zaostrzonym apetytem czekaliśmy na dania główne.
Od razu się przyznam, że szpinakowych lasagne nie spróbowałam, tak byłam zajęta swoim talerzem. Mogę więc tylko powiedzieć, że osoba, która ją zamówiła była z niej wcale zadowolona. My z Widelcem podzieliliśmy się lasagne bolonese (słownik wyrazów obcych PWN dopuszcza też używanie formy „te lazanie”, ale jakoś wybitnie mi ona nie leży, pozwólcie więc, że zostanę przy nazwie oryginalnej) i i wołowiną z dodatkami. Lasagne zachwycały tym samym doskonałym sosem, którego spróbowaliśmy już na pizzy. Moimi ulubionymi lasagne w Krakowie pozostają jednak te od SIlvano. Choć lasagne w Piecu nie mam nic do zarzucenia.
Na koniec wołowina z dodatkami, która na pierwszy rzut oka (i na zdjęciach) może wyglądać na lekko spieczoną i wyschnięta. Nic bardziej mylnego. Wołowina była soczysta i rozpływała się w ustach. I bardzo trudno było mi się z nią rozstać, aby w połowie dania wymienić się talerzem z Widelcem. Nie pamiętam już z czego był ten zielony sos (A notatek tym razem nie zrobiłam!), ale był grzechu wart. Pyszne było też zapieczone ziemniaczane purée i doskonale chrupiące brokuły. Jedynie kawałkom dyni przydałyby się jakieś przyprawy, bo z tego były lekko mdłe. Ale warzywa towarzyszące daniom z pieca zmieniają się wraz z porami roku więc teraz pewnie dostaniecie coś bardziej na czasie. Tak samo jest też zresztą z pizzą: w sezonie na szparagi, rządzi pizza szparagowa.
Pierwsze testy wypadły pomyślnie, do Pieca wrócimy więc nie tylko aby spróbować podpłomyków. Inne dania też są warte powtórzenia.
Obiad dla trzech głodnych osób: około 120 PLN.
Piec na Zabłociu, ul. Ślusarska 3 lok. 2, Kraków
rurek
cze 04, 2017 @ 15:59:05
„(słownik wyrazów obcych PWN dopuszcza też używanie formy „te lazanie”, ale jakoś wybitnie mi ona nie leży, pozwólcie więc, że zostanę przy nazwie oryginalnej) i i wołowiną z dodatkami. Lasagne zachwycała …”
Z łatwymi włoskimi słowami jak zwykle mały zamot 🙂 dla ścisłości: to są też „te lasagne”, jeżeli chcemy je pisać z włoska. Jedna jest „lasagna”. Ale zdaję sobie sprawę, że się trochę czepiam 😉
Agnieszka
cze 04, 2017 @ 19:06:48
Dziękuję! Bardzo słuszna uwaga. Już się poprawiam. Pozdrawiam 🙂 Agnieszka