Najsroższy z sędziów czyli Bistro 11
Tym razem na obiad wybrałam się nie z Widelcem, a z mamą. Mama to jak wiadomo powszechnie, najbardziej surowy sędzia, jeśli chodzi o Twoje dokonania kulinarne. To ona, wraz z babcią, kreowała mój smak i, mimo iż nie zawsze smakuje nam to samo (ona na przykład uwielbia flaki ja mam do nich, powiedzmy, dystans), jej podniebieniu bardzo ufam. Dlatego skrupulatnie analizowałam miejsca, do których mogłybyśmy wybrać się na obiad, a ona wciąż odrzucała moje propozycje: to za daleko, to ma nieciekawe menu, a to nie ma ogródka. W końcu osiągnęłyśmy consensus: Bistro 11
Tego dnia mama miała wyjątkową ochotę na wątróbkę, której jednak niestety w menu akurat nie było. Na tablicy polecano za to policzki wołowe z chrzanowym purée i fasolką z boczkiem (42 PLN), na które zdecydowała się moja rodzicielka. Moje wymarzone na ten dzień danie było na szczęście w karcie: jagnięcina z ziemniaczanym purée i demi glace oraz młodą marchewką i koktajlowymi pomidorkami (49 PLN). Oczekiwanie na posiłek umilił nam kieliszek białego wytrawnego domowego wina (9 PLN) i czekadełko – pyszny twarożek z równie smacznym, wypiekanym na miejscu chlebem. Zapowiadało się obiecująco.
Zamówione dania prezentowały się okazale i każda z nas zastanawiała się czy podoła obfitej porcji. Jagnięcina była soczysta i rozpływała się w ustach. Purée i demi glace stanowiły dla niej doskonałe tło. Choć nie było to najlepsze demi glace jakiego udało mi się spróbować w krakowskich lokalach. Zastawiałam się jak w tej kompozycji odnajdą się koktajlowe pomidory, ale wkomponowały się w świetnie. Do tego ugotowana w punkt marchewka, wciąż lekko chrupiąca. Miałam szczęście – dostałam dokładnie takie danie na jakie miałam ochotę.
Tymczasem mama delektowała się smakiem policzków. Delikatnych, kleistych, podkręconych demi glace. Chrzanowe purée było dla nas trochę zbyt zachowawcze. Zgodnie stwierdziłyśmy, że większa ilość chrzanu i, przez to, ostrości, dobrze by mu zrobiła. Co do fasolki, to niestety, że sezon na nią już mija. Nie była już tak jędrna i soczysta. Ratował ją jednak sos z pomidorami i boczkiem, który urzekł moją rodzicielkę i natychmiast zaplanowała powtórzyć tę kompozycję w domu. Dania nie skończyła, ale tylko z powodu obfitej porcji.
Z przyjemnością mogę więc Wam Bistro 11 polecić, zaznaczając jednak, że nie należy od do miejsc tanich. Takie ceny nie zdziwiłyby w lokalu na Rynku Głównym, trochę jednak zastanawiają w miejscu położonym z dala od tras turystycznych i mającemu służyć raczej krakowianom. Doceniam dbałość o jakość serwowanych produktów, ale chętniej zjadłabym mniejszą porcję w niższej cenie.
Obiad dla dwóch osób z lampką wina: 110 PLN.
Bistro 11, ul. Rakowicka 11, Kraków.
Majkels
wrz 17, 2015 @ 18:15:12
byłem dwa razy…i gdyby nie było tyle fajnych „knajp” w Krakowie gdzie można dobrze zjeść to może byłbym zadowolony z Bistro11, a tak zestawiając ją z tymi innymi „lokalami” oceniam Bistro11 mocno przeciętnie..i jeszcze te ceny.
Aga
lis 05, 2015 @ 09:48:46
Ja również byłam dwa razy i za pierwszym razem byłam barrdzoo zadowolona (jadłam mule), ale za drugim już nie. Zaskoczyły mnie ceny, trudno mi powiedzieć, czy wzrosły i zgodzę się z opinią wyżej, że są chyba troszkę za wysokie