Hiszpańskie wspomnienia ze stolicy czyli Sol y Sombra (Warszawa)
Ostatnio, przeglądając zdjęcia, zorientowałam się, że nie opowiedzieliśmy Wam jeszcze o jednym miejscu, które odwiedziliśmy podczas naszej ostatniej wycieczki do stolicy. A lokal ten zdecydowanie zasługuje na to by o nim wspomnieć. Chętnie zabralibyśmy go ze sobą do Krakowa, bo u nas, niestety, brak takich miejsc jak Sol y Sombra.Mamy już w Krakowie lepsze i gorsze restauracje hiszpańskie, ale wciąż brak u nas właśnie tapas baru. Bez restauracyjnego zadęcia. Gdzie można wpaść spotkać się ze znajomymi, wypić piwo czy wino i zjeść do tego coś dobrego. Niekoniecznie trzydaniową kolację. Choć w Sol y Sombra można i tak, jeśli mamy ochotę, bo to połączenie tapas baru i restauracji. Z pięknymi azulejos na stolikach, drewnianym barem i zaskakującą… toaletą.
My trafiliśmy tam wieczorem, dlatego na lunch (serwowany od 12 do 16 za 25 PLN) było już za późno. Ale dobrego jedzenia nie brakowało. Skusiliśmy się na krewetki (ja), chorizo (Widelec) i deskę serów i wędlin (Przyjaciel). Z tablicy wiszącej nad barem kusiła mnie zupa czosnkowa, ale z racji późnej pory, nie zdecydowałam się na nią. Czego do dziś żałuję.
Rozwodzić się nad smakiem poszczególnych potraw nie będę, bo trochę już czasu minęło od naszej wizyty w Sol y Sombra i nie pomnę szczegółów wrażeń smakowych. Jedno pamiętam. Smakowało nam bardzo. A Widelec chorizo wspomina do tej pory. I nie mam wątpliwości, że podczas swej październikowej wizyty w Warszawie znów zawita w to miejsce. Może zgodzi się wziąć dla mnie zupę czosnkową na wynos?
Cen nie pamiętam, rachunek dawno gdzieś zginął. Drogo nie było.