Halo! Jesteśmy głodni! Czyli jedzenie na telefon albo zamawianie przez klikanie (AKTUALIZACJA 22.06.2017)
Po doświadczeniach poprzedniego tygodnia, naturalną kontynuacją rozważań nad wyborem źródła jedzenia, które dowiozą nam do domu, wydał mi się wpis, w którym opowiem Wam skąd zamawiamy jedzenie, kiedy pogoda, samopoczucie albo i inne czynniki nie pozwalają nam na wyjście do restauracji, a lodówka akurat świeci pustkami (albo pogoda, samopoczucie czy inne czynniki nie pozwalają nam na ugotowanie obiadu). Będzie też o tym, co warto, a czego nie warto zamawiać, opakowaniach i różnych aspektach zamawiania jedzenia.
Z naszego doświadczenia wynika, że nie ma dobrej pizzy na telefon. Nawet najlepsza pizza, po pół godzinie zaparzania się w kartonowym pudełku, uszczelnionym folią aluminiową traci i chrupkość, i świeżość. Ciasto robi się twarde albo gumowate, a świeże składniki więdną. Nie bez powodu lokale oferujące, naszym zdaniem, najlepszą pizzę w mieście (Nolio, Garden czy Vincenzo Pedone) nie oferują dowozu. Nie sprawdza się też zamawianie zup, szczególnie tych, które mają funkcjonować jako samodzielnie danie. Zupa, która w lokalu podawana jest w wielkiej misce, w dowozie najczęściej oferowana jest w standardowym pojemniku na zupę. W przypadku zup z dużą ilością dodatków, na płyn właściwie nie pozostaje już miejsca. Czyli dostajemy dużo mniej zupy niż w lokalu. A cena pozostaje ta sama. Ostatnim produktem, który zdecydowanie nie nadaje się do transportu są frytki. Jak by ich nie przewozić, nigdy nie będą takie jak po wyciągnięciu z frytkownicy i piekarnika. Ale frytki na szczęście w domu zrobić łatwo, zwłaszcza dysponując frytkownicą. Ja takową nie dysponuję więc w domu jemy właściwie tylko frytki z piekarnika.
Najlepiej w dostawie sprawdza się sushi. Tu naszym faworytem jest Sumo sushi, które opisywaliśmy już na blogu. Z lokali oferujących sushi w dowozie testowaliśmy tez Edo (strasznie drogi dowóz w połączeniu z dość wysokimi cenami trochę nas zniechęca), Horai (nierówne dania) Sushimi (3h godziny czekania, drogi dowóz, sushi, choć smaczne, wygląda jak robione na czas) i Nine Kitchen (niezłe, ale bez szału; dobiła nas sałatka w postaci połowy główki sałaty lodowej). Testowaliśmy też dania kuchni polskiej, i tutaj najlepiej wypadł Warsztat po polsku (choć pozostałe dwa Warsztaty z kuchnią pseudowłoską omijam szerokim łukiem), ale z czasem dostawy bywa różnie, podobnie z jakością. Ktoś polecił nam Nóż i widelec, ale po pierwszym zamówieni straciliśmy ochotę na kolejne. I niech Was ręka boska broni przed zamówieniem czegokolwiek od Babci Maliny. Ten lokal czasy świetności ma już dawno za sobą. A może nigdy dobry nie był, tylko za czasów studenckich nie przywiązywaliśmy aż takiej wagi do jedzenia. To co kiedyś dostaliśmy od Babci Maliny, poziomem plasowało się gdzieś w okolicach Gospody Koko.
Jasnym punktem na tle nijakiego jedzenia oferowanego z dowozem wydaje się być Kalejdoskop, który oferuje kuchnię co prawda nie polską, a ukraińską, i przywrócił mi wiarę w smaczne, domowe obiady. Problem z Kalejdoskopem jest taki, że zamówienia z sieci przyjmują tylko między 10 a 12 oraz 17 i 20. A jak mają ich za dużo to w ogóle wyłączają opcje zamówień przez Internet (czyli przez pyszne.pl). Ale jak już uda się Wam zamówić to dostawa jest sprawna, a jedzenie warte oczekiwania. Zacznijmy od zup: solanka (12 PLN) jest bardzo treściwa dzięki kiełbasie i ziemniakom, a przy tym lekko kwaśna od ogórka. Zupa z klopsikami i galuszkami (12 PLN) jest za to znacznie delikatniejsza, słodkawa od marchewki i sycąca dzięki ziemniakom, kluseczkom i puszystym mięsnym klopsikom. Do każdej zupy dodają kromkę chleba (ten akurat mógłby być lepszy), ale w swojej łapczywości chleb dojrzałam na dnie siatki dopiero po konsumpcji. Pierogów zazwyczaj na mieście nie jadam, a zwłaszcza pierogów z mięsem, bo najlepsze robi moja mama i żadne inne się po prostu nie umywają. Pielmieni z kalejdoskopu spełniają jednak zarówno moje standardy farszu, jak i ciasta, które nie może być za miękkie, musi stawiać delikatny opór. No i przede wszystkim różnica tekstur między ciastem, a farszem musi być wyraźna. W Kalejdoskopie ciasto jest prawie idealne (znowu wkracza mama;-)), tak w pielmieni (12 PLN), jak i w pierogach z kapustą (12 PLN). Te ostatnie zaskoczyły mnie swoją słodyczą, ale nie pochodzącą z cukru, lecz z racji użycia do farszu świeżej (a nie jak u nas to zwykle bywa, kiszonej) kapusty i sporej ilości marchewki. Smak farszu totalnie mnie zaskoczył, bo był tak kompletnie rożny od pierogów z kapustą, do których byłam przyzwyczajona przez mamę i babcię. Zarówno pielmieni, jak i pierogi polane były tłuszczem i mocno zrumienioną cebulką. Tłuszczu mogłoby być trochę więcej, albo też pierogi mógłby być dokładniej nim pokryte, bo trochę się sklejają. Ale to szczegóły. W lokalu zupy i pierogi dostaniecie dosmaczone kwaśną śmietaną. W domu musicie o nią zadbać niestety sami.
Drugim moim faworytem w kontekście jedzenia na wynos/z dowozem jest Eatawayowy projekt: Takeaways. O Eatawayu Wam jeszcze nie pisałam, ale generalnie koncepcja polega na tym, ze zamiast iść do restauracji, możecie wybrać się na kolację do kucharza, który w danym dniu przygotowuje posiłek u siebie w domu. Kucharze pochodza z rożnych części świata, menu jest z góry znane, a opinie na temat poprzednich kolacji znajdziecie na profilu danego kucharza. Cały czas próbuję znaleźć czas, aby wybrać się na taką kolację i Wam o niej napisać. Wracając do Takeways, to ten projekt pojawił się na krakowskim portalu Eataway w wakacje. W wybrane dni macie możliwość zamówienia przez stronę Eataway jedzenia przygotowanego przez rożnych kucharzy, z dowozem lub z opcją osobistego odbioru. Jedzenie zapakowane jest w urocze słoiczki i estetyczne kartonowe pudełko z kolorowymi wzorami. Wygląd idzie tu w parze ze smakiem. Mi, do tej pory, udało się spróbować koreańskich przysmaków od Miry, zupy pho bo i bagietek banh mi od Bożeny oraz ramenu od Arisy. Zestawy kosztują w okolicach 25 PLN, co w połączeniu z dowozem za 10 PLN tworzy dość wysoką kwotę jeśli zamawiacie jedzenie dla jednej czy dwóch osób. Niektórymi można się spokojnie najeść, innymi przejeść, a po niektórych zostaje lekki niedosyt. Dlatego takawaye zamawiam głownie wtedy jeśli mam możliwość osobistego odbioru jedzenia (lokalizacja kucharza jest znana przed zamówieniem). Mam nadzieję, ze ten projekt będzie się rozwijał, bo oferują smaki, których nie sposób doświadczyć nigdzie indziej w Krakowie. I jako nieliczni przywiozą Wam deser czyli makaroniki.
Ciekawy wybór jedzenia z dostawą oferują (jako pośrednik) Krakowskie Smaki, ale ceny dowozu zaczynają się u nich od 11 PLN co generalnie mnie zniechęca do składania zamówienia w większości przypadków. Choć kuszą możliwością zamówienia potraw z grilla od Krakó Slow Grill. Sprawdzają się tylko przy zamówieniach grupowych, bo wtedy opłatę za dowóz można negocjować. Niestety, jedzenie od restauracji Smaki Gruzji, o której tak pozytywnie pisaliśmy na blogu, kompletnie nie sprawdziło się w dowozie i przekonało, że niektóre dania należy spożywać bezpośrednio w miejscu ich przygotowania (patrz pizza). Jeśli odkryjemy w przyszłości jakieś ciekawe opcje jedzenia na telefon, marzy mi się tu zwłaszcza kuchnia azjatycka, to z pewnością będziemy Was o tym informować i rozwijać ten artykuł.
AKTUALIZACJA 14.11.2016
Przez ostatni tydzień karmiła mnie Pani Kaja z Tasted Lunch&Catering Kraków, która, jakby w odpowiedzi na moje powyższe narzekania, że w Krakowie brak domowej kuchni z dowozem, postanowiła przekonać mnie, że nawet transport z jednego końca miasta na drugi, dobremu jedzeniu nie zaszkodzi! Znajomość z Tasted zaczęłam od kremu marchwiowo-pomarańczowego z groszkiem ptysiowym, który z opisu wydawał się kompletnie nie trafiać w moje smaki, a okazał się być lekko pikantny i rewelacyjny w smaku. Nie przepadam też za tartą marchewką, ale wersja z imbirem mnie przekonała. Wszystkie dania były nie tylko bardzo smaczne, często zaskakująco i niecodziennie doprawione, co dodawało im charakteru, a przy tym pięknie podane. Pani Kaja skrzętnie zbierała wszystkie nasz na bieżąco wymyślała jak pewne rzeczy poprawić, dlatego z czystym sumieniem mogę Wam jej lunche polecić, bo wiem, ze dba o każdy ich szczegół.
AKTUALIZACJA 22.06.2017
Ostatnio dwa razy zamówiliśmy pizzę z Kali’s Pizza na Grzegórzeckiej i, choć nie jest idealna (grubo krojona spianata, ser w wersji podstawowej), to jest najlepsza pizza jaką udało nam się do tej pory zamówić przez telefon (albo przez Pyszne). Polecamy zwłaszcza pizze z menu Italian Special. Swoje kosztują, ale je się je z przyjemnością. Zdjęcia nie ma, bo za każdym razem byliśmy bardzo głodni.
Weronika
lis 03, 2016 @ 23:10:38
Świetny przegląd, myślę, że z pewnością skuszę się na zamówienie w Kalejdoskopie (zwłaszcza, że moja babcia tradycyjnie robi pierogi ze słodką kapustą, których brakuje mi w polskich restauracjach). Zwykle jedzenie na dowóz zamawiam z pyszne.pl, jeśli chodzi o dania kuchni azjatyckiej, to polecam Baozi House – pyszne pierożki na słodko i słono. Muszę przetestować też Eataway, ciekawi mnie ten format i autentyczność, która się z nim wiąże 🙂
Agnieszka
lis 03, 2016 @ 23:12:50
Dzięki Weronika! Ja niestety z Baozi mam złe doświadczenia – spróbowałam raz na Najedzonych i nikt tego nie chciał dokończyć, ani w wersji wegetariańskiej, ani mięsnej. ;-( Może się jeszcze kiedyś przełamię i spróbuję.
Grzesiek z Eataway
gru 01, 2016 @ 13:46:08
Agnieszko! Dziękujemy za miłe słowa i zapraszamy, szczególnie na wspólną kolację, jeśli faktycznie nie miałaś jeszcze okazji 🙂 W tym tygodniu mamy Barbórkę! 🙂 https://www.eataway.com/meal/309374826-saint-barbaras-day-at-zamenhofa/2016-12-04
Patrycja
kwi 06, 2018 @ 12:47:32
Dużo dobrych knajp nie oferuje dowozu lub ciężko je znaleźć na pyszne.pl czy pizzaportal. Ja bardzo często jadam w Bubbles, kiedy jestem w Warszawie. Dzięki Bogu, że mają opcję zamówienia przez aplikację. Jest pysznie i profesjonalnie, no i nie można wyjść z knajpy bez spróbowania musu czekoladowego 😉
Agnieszka
kwi 06, 2018 @ 12:53:13
To całkiem zrozumiałe, że dużo dobrych knajp nie oferuje dowozu. Po prostu wiedzą, że ich jedzenie nie będzie tak samo dobrze smakowało po transporcie w plastiku. To całkiem zrozumiałe. Ale czasem chcę zjeśc coś dobrego w domu i już! 😉