Do Meksyku daleko czyli Manzana (nowy adres)
O Manzanie słyszałam bardzo pozytywne opinie dawno temu. Chyba zaraz po otwarciu, bodajże w 2008 roku. Potem szum wokół tej restauracji ucichł i, mimo że mijam to miejsce dość często, jakoś nie miałam motywacji żeby ją odwiedzić. Aż do pierwszych dni października tego, kiedy znajomy wprost rozpływał się nad jedzeniem jakie tam podają. Dlatego, kiedy poinformował nas, że wybiera się do Manzany ponownie, postanowiliśmy dołączyć.
Już przy wejściu poczuliśmy się jak byśmy trafili do jakiegoś klubu nocnego, a nie do restauracji. W wystroju przeważa bowiem czerń, a i panie kelnerki stroje przywdziały jakby bardziej wieczorowe (w nowoczesnym wydaniu). Usadzeni zostaliśmy w sali barowej gdyż w restauracyjnej nie było akurat miejsca, choć na pierwszy rzut oka tłumów nie zaobserwowaliśmy. Oczekiwali na nas już wygłodniali znajomi więc czym prędzej przystąpiliśmy do studiowania karty.
Widelec, jako że jest ostatnio w nastroju burgerowym, wybrał Cheese Burger Manzana z frytkami (36 PLN), a po krótkiej refleksji zamówił jeszcze Taquitos (2 sztuki za 12 PLN). Ja bardzo liczyłam na zjedzenie churros z czekoladą na przystawkę, ale jakoś nie mogłam ich znaleźć w karcie, a wrodzona nieśmiałość powstrzymała mnie od zapytania o nie kelnerki. Jak się później okazało były wypisane w menu na tablicy. Moje niedopatrzenie. Zdecydowałam się więc na Tacos z wołowiną, podawane z dipem z fasoli i ryżem (24 PLN). Towarzyszący nam znajomi w liczbie trzech osób (a właściwie to my towarzyszyliśmy im) zamówiły też Enchiladę z kurczakiem (26 PLN), Fiesta Chicken Fettucini (29 PLN) i burrito z kurczakiem. Cześć osób popijała (okropnie słodką jak dla mnie) lemoniadę (10 PLN), a część piwo Lech (12 PLN).
Zaczęliśmy od Taquitos. A właściwie to Widelec zaczął, bo tylko on zamówił przystawkę. Na szczęście dał mi spróbować – taquitos z kurczakiem, serem i warzywami nastroiły mnie bardzo pozytywnie: smaczna tortilla i nadzienie. Jedynym mankamentem był ciężki, majonezowo-czosnkowy sos zupełnie nie pasujący do lekkiego dania. Ale zapowiadało się obiecująco.
Tacos z wołowiną towarzyszył pomidorowy ryż i pasta z fasoli. Generalnie nie dało się złego słowa powiedzieć o tym daniu, ale nie powiem, żeby mnie jakoś specjalnie zachwyciło. Podobnie było z burrito i enchiladą. Nawet osoby, które po ostatniej wizycie wyszły z Manzany zachwycone, stwierdziły, że tym razem te dania, którymi uprzednio się zachwycali, smakują jakoś inaczej. Gorzej. Przeciętnie. Jak to się teraz mówi: bez szału. Sytuację ratował trochę makaron z kurczakiem w bardzo przyjemnym kremowym sosie, ale, nie ukrywajmy, nie było to jakieś arcydzieło sztuki kulinarnej.
Ale najgorzej było z burgerem. Manzana powinna się wstydzić podawać takiego burgera, kiedy za każdym rogiem na Kazimierzu podają o połowę tańsze i o niebo lepsze burgery (patrz: LoveKrove, Beef Burger Bar i, oczywiście, i przede wszystkim, Streat Slow Food). Mięso przypominało papkę, nie miało w ogóle smaku i, w zasadzie, nie powinno się ludziom podawać takich rzeczy do jedzenia. Po przemyśleniu, dziwię się, że Widelec nie odesłał burgera do kuchni. Frytki na pewno były już wcześniej raz smażone, a przed podaniem „odsmażone”, o czym świadczył i kolor i wygląd. Wysuszone, cienkie, spalone patyczki (ale jednej osobie właśnie takie smakowały!).
Podsumowując naszą wizytę w Manzanie, kuchnia meksykańska, jaką tam serwują, jest raczej przeciętna, i nie da się uniknąć porównania z Alebriche, które serwuje kuchnię sto razy lepszą za połowę ceny. O burgerach szkoda więcej mówić. Chyba tylko to, że to był najgorszy burger jakiego w życiu próbowałam. I w związku z tym do Manzany raczej nie wrócę.
Za niezbyt obfity obiad dla 5 osób z napojami zapłaciliśmy 228 PLN. Za tę cenę zjedlibyśmy jakieś 15 pysznych burgerów. Do rozważenia.
Żarłok
paź 31, 2013 @ 22:33:54
Czego się można spodziewać po burgerze serwowanym w meksykańskiej knajpie?
Agnieszka
paź 31, 2013 @ 22:43:35
Trochę więcej niż mięsnej papki 😉 I to za 36 PLN. Poza tym burger widnieje w części menu pod hasłem Flavors of the Americas: http://www.manzana.com.pl/#/menu-pl/4569426466
Chyba mają złe mniemanie o amerykańskiej kuchni 😉
maciej
lis 01, 2013 @ 09:41:04
a makaron, pod hasłem flavors of Italia, a churros pod flavors of Spain ?:P
Agnieszka
lis 01, 2013 @ 12:35:09
Oj czepiacie się 😛 Moim zdaniem, restauracja, bez względu na specjalizację powinna serwować na przynajmniej przyzwoitym poziomie wszytkie dania które ma w karcie.
Fakt, że te Flavors of America w Manzanie wyglądają trochę jak „dla każdego coś dobrego”.
A churros je się też w Meksyku;-)
Bywalec
lis 05, 2013 @ 01:55:53
W tych czasach można by śmiało rzec, że każdy kto chce może założyć bloga z krytyką kulinarną i niestety niektórzy zakładają nad czym przyszło nam ubolewać. Jestem stałym bywalcem Manzany od niemal trzech lat i coś o tej restauracji wiem… Wracając do osób piszących artykuły jak ten, skoro Pani która nie ma na tyle śmiałości aby zapytać o dostępność dania kelnerki czy też zwrócić coś do kuchni krytykuje jakąś restaurację to ciężko uznać taką opinię za miarodajną. Jakżeż to typowo polskie, na pytanie kelnerki czy wszystko dobrze odpowiedzieć, że tak po czym krytykować anonimowo w internecie z obawy przed konfrontacją twarzą w twarz z pracownikiem restauracji, który chcę zadbać o komfort i zadowolenie gościa. Ponadto jak ktoś może się uważać za krytyka kulinarnego jeśli nie odróżnia smaku czosnku od smaku ostrej papryczki (sic!)? Do taquitosów, które są moją ulubioną przystawką i przekąską „do piwa” w Manzanie od kilku lat podawany jest majonez chipotle (i dzięki im za to), jest to nawet napisane w menu ale widocznie Pani Krytyk nie doczytała tej informacji poprzez „niedopatrzenie” lub też nie ma pojęcia co znaczy chipotle… No i stwierdzenie, iż taquitos to lekkie danie to jak powiedzieć, że stek z polędwicy to danie wegetariańskie. Nie chciałbym zatem zjeść u Pani Krytyk w domu czegoś ciężkiego skoro danie smażone na głębokim oleju uważa za lekkie… Co do frytek to z ciekawości raz zapytałem jak są robione i bzdurą oraz kalumnią jest stwierdzenie, że są odsmażane. Szanowna Pani tak wyglądają frytki z prawdziwych ziemniaków i są one wcześniej lekko opiekane co łatwo da się wyczuć w smaku. Rozumiem, że dla Pani najlepsze frytki to te w złocistym kolorze i mięciutkie w środku które zwykle pochodzą ze sklepowej zamrażarki. Porównanie Manzany do Alebriche jest jak dla mnie zupełnie nietrafione (jadam regularnie również w Alebriche) gdyż Alebriche serwuje typowo domową kuchnię meksykańską a nie bardziej zbliżoną do tex-mex’u jak Manzana. W Alebriche próżno szukać krewetek, polędwicy, antrykotu itd, nie twierdzę że to źle, śmiem twierdzić że bardzo dobrze bo serwują naprawdę smaczną i prostą kuchnię. Więc Pani porównanie to tak jakby porównać restauracje Pod Baranem i Bistro pod 13-tką, tu i tu można zjeść polskie jedzenie ale jakże różne. Pani Krytyk polecam zmienić specjalizację blogerską gdyż osoba która nie potrafi odróżnić podstawowych smaków i nie posiada elementarnej wiedzy nigdy nie będzie brana na poważnie. A jeśli chodzi o przygotowanie merytoryczne to widzę, że zdążyła już Pani zmienić datę otwarcia restauracji z 2011 roku na 2008.
Rozpisałem się trochę ale taki był mój zamiar aby doświadczyła Pani podobnej krytyki wobec siebie jaką serwuje Pani restauracjom. Życzę tylko by została ona odebrana jako konstruktywna choć jakoś sam w to nie wierzę aby tak mogło się stać…
Agnieszka
lis 06, 2013 @ 19:17:13
Drogi Bywalcu,
Bardzo dziękujemy za wszystkie komentarze, które z uwagą przeczytaliśmy. Szkoda tylko, że w tych czasach każdy może podpisać się jako stały bywalec restauracji, gdy tak naprawdę jest jej długoletnim pracownikiem.
Pozdrawiam,
Agnieszka