Czasem mało znaczy dużo czyli Om Om (zamknięte)
Jak już wspominałam w poprzednim wpisie, podczas Małopolskiego Festiwalu Smaku nie znaleźliśmy nic, co nadawałoby się na obiad. Ogromna kolejka do pierogów zniechęcała skutecznie. Zaczęliśmy się więc zastanawiać co (i gdzie!) by tu zjeść. Czasu nie mieliśmy za dużo więc musiało to być coś szybkiego. Oczywiście zapiekanki nie wchodziły w grę.
Pierwszy wybór padł na Dorsche na rogu Jakuba i Miodowej. Miejsc na zewnątrz nie było, ale i tak zamierzaliśmy zamówić fish&chips na wynos. Niestety, mieliśmy pecha, bo dwa dni wcześniej przybytek ten został opisany w Wyborczej przez Wojciech Nowickiego. Efekt? Niedziela, godzina piętnasta, zamówień na ryby już nie przyjmują, bo wyszły. Cóż, wrócimy tam kiedy indziej.
Kolejnym pomysłem był food truck Streat Slow Food, który, zgodnie z naszymi informacjami, parkuje często przy ulicy Kupa. Niestety, w niedzielę ciężarówki nie było, więc żegnajcie burgery. Byliśmy źli i coraz bardziej głodni, a czas uciekał.
Kolejne olśnienie! Nowicki jadł kiedyś jakieś kiełbaski na Dajworze. Postanowiliśmy poszukać tego miejsca. I tak trafiliśmy do Om om. Podobnie jak w Dorsche, wolnych miejsc nie było. Ale za to była biała grillowana kiełbasa. I belgijskie frytki. I właściwie tyle.
Wybór jest niewielki, ale za to nie tracicie czasu na podejmowanie decyzji. Kiełbaski grillowane są non-stop, tak że nie trzeba długo czekać. My zamówiliśmy kiełbaskę z frytkami (10 PLN) i dwa sosy (1 PLN każdy): musztarda z miodem i majonez curry. Wybór sosów jest dość szeroki (naliczyliśmy 11), więc za każdym razem wasza kiełbaska może smakować inaczej. A smakuje, że ho ho! Podobnie jak frytki, z prawdziwych ziemniaków, smażone na sposób belgijski.
Krótkie menu rekompensuje duży wybór fritz-napojów i oranżady, od 4 do 7 PLN. Mimo, iż porcja wydaje się, na pierwszy rzut oka, dość mała, w miarę jedzenia okazuje się całkiem spora. Zaspokoiła nawet obiadowy głód Widelca.
Om om zapisujemy w pamięci jako miejsce, które warto odwiedzić podczas weekendowych piwnych wypraw na Kazimierz. W piątki i soboty otwarte mają do czwartej nad ranem, więc spokojnie możecie ich odwiedzić wracając po hulankach i swawolach do domu. Nam niby przez Dajwór do domu nie po drodze, ale z chęcią nadłożymy drogi.
Całkiem sycący „obiad” z napojami dla dwóch osób: 34 PLN. W centrum Kazimierza!
Om Om, ul. Dajwór 19, Kraków
Marta
wrz 03, 2013 @ 22:39:50
Ooooo hamburgery z budki od chłopaków podobno pycha, kolega jadł, bo ja wołowiny nie tykam. Ale mają też coś z drobiu, więc się załapię. Koniecznie spróbujcie, tylko mają czynne pon-sob 19-24 🙂 Na początku, jak każdy, starają się. Zobaczymy co dalej. Tylko mają często zmianę menu i dania dnia lub coś tylko na pi i so. Teraz nowe jesienne menu, np, cytuję:
*marynowane rzodkiewki w słodko-kwaśnym sosie curry
*nasza wołowina
*dynia pieczona z rozmarynem i czosnkiem w miodzie
*cebula
*pomidor
*sałata
+ nasza bułka!
Agnieszka
wrz 04, 2013 @ 11:09:11
Uuu burger po 19 to dla mnie wyzwanie. Wolę lżejsze kolacje. Ale Widelec pewnie sie skusi:) A dynia pieczona z rozmarynem i czosnkiem w miodzie brzmi wspaniale! Dzięki za rekomendację.
OmOmKlientka
wrz 08, 2013 @ 13:58:17
Kielbaska rzeczywiscie rewelacja, miesna i soczysta. Frytki z ziemniakow chrupiace z zewnatrz i mieciutkie w srodku. To prawda, porcja niepozorna 🙂 Sosy pyszne, moj ulubiony bekonowy. Polecam!