W ten weekend niestety musieliśmy zostać w domu z powodu mojej choroby. Jednak aby nie zawieść Was, drodzy Czytelnicy postanowiliśmy przetestować jakąś restauracje która oferuje jedzenie na wynos. Naszym ulubionym sposobem na zamawianie jedzenia jest pizzaportal.pl gdyż można tam płacić kartą kredytową. Ilość restauracji, w których można zamawiać przez portal na szczęście cały czas się powiększa i obecnie możecie zamawiać nie tylko pizzę, ale i pierogi, sushi, dania kuchni tajskiej i indyjskiej. Niestety, jakoś tak się składa, że większość z tych nowych miejsc nie umożliwia płatności kartą. Cóż może to tylko kwestia czasu.
Już od jakiegoś czasu starałam się ignorować odpowiedź Widelca na pytanie: Co byś dzisiaj zjadł?, bo nieodmiennie brzmiała ona: Golonkę! Ja wielkim fanem golonki nie jestem, ale wyglądało na to, że Widelec nie ma zamiaru odpuścić. Dlatego w sobotę wybraliśmy się na spacer do położonej całkiem niedaleko od naszego domu Golonkarni.
Powiem szczerze: ze śniadaniami na mieście mamy problem. Po pierwsze dlatego, że w weekendy ciężko wygrzebać nam się z łóżka. Po drugie, jak twierdzi Widelec, ja przygotowuję doskonałe śniadania nawet „z niczego”, dlatego nie ma po co wychodzić z domu. Okoliczne źródła doniosły jednak, że w restauracji Jeff’s śniadania podaje się nawet do 22. Postanowiliśmy więc spróbować.
Ten wpis miał być inny. Miało być smacznie i bardzo pozytywnie. A niestety było trochę inaczej. Ale po kolei.
Nauczeni doświadczeniem z zeszłego tygodnia zarezerwowaliśmy stolik na 16:30. Na miejsce dotarliśmy już o 16:15, ale obsługa chyba mocno sobie wzięła do serca godzinę rezerwacji bo karty dostaliśmy dopiero o 16:30. Przy zamawianiu okazało się, że niestety nie było ślimaków co bardzo zmartwiło Widelca, który jest wielkim fanem ślimaków na masełku. Musiał poprzestać więc na zupie cebulowej (9 PLN), wołowinie po burgundzku (27 PLN) i oczywiście crème brûlée (12 PLN). Można to wszystko wziąć w zestawie i zapłacić tylko 39 PLN, ale Widelcowi bardzo zależał na gratin do wołowiny, a w zestawie jest ona podawana z bagietką. Ja postanowiłam spróbować czegoś nowego więc zamówiłam vol-au-vent z krewetkami, mulami, fenkułem i cukinia w sosie winno-śmietanowym na Absyncie (21 PLN) i cassoulet (35 PLN). Dołączył do nas jeszcze nasz przyjaciel, który jako fan drobiu zamówił bagietkę z kurczakiem w sosie pomidorowym bez sosu pomidorowego, ale za to z dodatkowym ementalerem (16 PLN). Ale do bagietki jeszcze dojdziemy.
Jako, że najpierw chcieliśmy opisać na blogu nasze ulubione miejsca, które śmiało możemy polecić, w sobotę wybraliśmy się do Zazie Bistro. Gdzieś tam w głowie kołatała się myśl, że czytałam na stronie jednej z grup na Facebooku, że w Zazie ostatnio tłok, że trudno o miejsce, ale przecież nam zawsze udawało się zaleźć wolny stolik. Niestety nie tym razem. Owszem były wolne stoliki, ale wszystkie zarezerwowane. Dlatego do Zazie wrócimy za tydzień i tym razem postaramy się wcześniej o rezerwację.
Zlokalizowana tuż przy pętli na Cichym Kąciku Trattoria Pergamin to jedno z miejsc, które często odwiedzamy. Można tu przyjść spacerem wzdłuż Błoń, można podjechać samochodem, bo jest gdzie zaparkować. W cieplejszych miesiącach Trattoria kusi ulokowanym na dachu grillem z osobnym menu, w zimniejszych rozgrzewa aromatycznymi zupami. Jasne, ciepłe wnętrze, miła i profesjonalna obsługa a przede wszystkim pyszne jedzenie sprawiają, że do tego miejsca chce się wracać po więcej.
To była nasza pierwsza wizyta w Love Krove od czasu przeprowadzki z Józefa na Brzozową. Ta długa nieobecność spowodowana była, na szczęście, nie jakością jedzenia, ale złą organizacją podczas naszej ostatniej wizyty w poprzedniej lokalizacji. Ci, którzy ją znali wiedzą, że poprzedni lokal nie dysponował zbyt dużą przestrzenią. Z trudem mieścił jakieś 4 stoliki. W tym właśnie miejscu zorganizowano pewnego wieczora wernisaż. Jeszcze przed ogłoszoną na plakacie godziną rozpoczęcia wydarzenia w lokalu pojawiła się dość spora grupa znajomych właścicieli wraz z dziećmi. Serwowano i popijano drinki w plastikowych kubkach, oglądano grafiki rozwieszone na ścianach. A wszystko to ponad głowami regularnych gości, którzy usiłowali w spokoju dokończyć zamówione posiłki.
W ostatnich miesiącach mijającego roku, dwukrotnie mieliśmy szansę uczestniczyć w wydarzeniu kulinarnym o nazwie Fabryka Smacznej Kuchni: Foodstock zorganizowanym w klubie Fabryka na Zabłociu. Pierwszy Foodstock, jesienny odbył się 27 października cieszył się bardzo dużym zainteresowaniem pomimo deszczowej, jesiennej pogody. W Świątecznym Foostocku i Kiermaszu wzięły już udział prawdziwe tłumy i o miejsce stojące, nie mówiąc już o siedzącym było naprawdę ciężko.