Nie łaknie dżdżu czyli Walenty Kania. Kuchnia dla odważnych (brak stałego adresu)
W ostatnią sobotą miało miejsce otwarcie nowego placu z food truckami w samym sercu Kazimierza. U zbiegu ulic Ciemnej, Jakuba i Izaaka, na skwerku, powstał plac Izaaka. Prowodyrem tej inicjatywy i też najbarwniejszą postacią na placu jest Walenty Kania, który już jakiś czas karmi krakowian podrobami i kiełbasami z różnych rodzajów mięsa. Na początku spotkać go można było tylko ze stoiskiem na rożnych imprezach, potem zagościł na chwilę na ulicy Dajwór 21, a obecnie stacjonuje właśnie na placu Izaaka i pozytywnie nakręca to miejsce. O Walentym pisaliśmy już we wpisie o propozycjach miejsc dla mięsożerców, ale zdecydowanie zasłużył on na osobny tekst.
Jakoś długo nie mogłam do niego trafić. Wreszcie udało się spotkać na zeszłorocznej edycji festiwalu Terra Madre w ICE. Serwował flaczki i kiełbasy w bułce. Ja z flaczkami to relacje mam raczej trudne. Niby bym, jadła, ale odstrasza mnie zapach. Walenty zaproponował, że da mi trochę na spróbowanie i, uwierzcie mi, były to najlepsze flaczki w moim życiu. Lepsze niż te, którymi zajadali się moi rodzice, którzy raz na jakiś czas przygotowywali wielki gar tego dania. W ogóle nie posiadały charakterystycznego, jak mi się zawsze wydawało, dla tej potrawy smrodku i chętnie zjadłabym całą porcję, ale do spróbowania były jeszcze kiełbasy. Razem z Ullą z bloga Kuchnia na wzgórzu, zdecydowałyśmy się wtedy na kiełbasę z kozy i decyzji nie żałowałyśmy. Kiełbasa była soczysta i smakowita, a przy tym tak duża, że wystarczyła mi za posiłek do końca dnia.
Ostatnio udało mi się wreszcie zabrać do Walentego również Widelca, który natychmiast postanowił uczynić plac Izaaka miejsce kolejnego spotkania mięsożernych samców. Znów postawiliśmy na kiełbasy, tym razem z konia i z sarny, ale dostałam też do spróbowania dania z podrobów. Tym razem były to serca w szczawiu, pyszne, delikatne, w lekko kwaskowatym sosie. Potwierdziły moje przekonanie, że Walenty jest mistrzem podrobów. Jeśli chodzi o kiełbasy to mnie zdecydowanie bardziej smakowała końska, a Widelcowi sarnia. Jednak każde z nas wyraziło równie uznanie dla tej drugiej.
Jeśli więc jesteście, tak jak my, fanami podrobów i kiełbasy w bule, to jest to zdecydowanie Wasze miejsce na Kazimierzu. Tym bardziej, że pogoda coraz bardziej sprzyja konsumpcji na powietrzu, a na placu Izaaka ma pojawić się więcej stolików i leżaków. Z Walentym można miło pokonwersować w oczekiwaniu na zamówienie, a Wasi niemięsożerni i „niepodrobolubni” znajomi mogą skubnąć coś z innych food trucków na placu. Walenty zazwyczaj ma otwarte do późna więc jeśli zgłodniejecie między trzecim a czwartym piwem, to bułka z kiełbachą albo miska gorących serc, wątróbek czy żołądków z pewnością postawią Was na nogi.
Dwie buły z kiełbasą – 30PLN
Walenty nie stacjonuje już w Krakowie. SPotkać go możecie na różnych imprezach kulinarnych.
Walenty Kania – „Kuchnia dla odważnych”, ul. Jakuba 4, Kraków