Miecznik na widelcu czyli Antonio Caffe (zamknięte)
Planowaliśmy kolejne wyjście z Gastrobooking. Na naszym koncie uzbierało się już trochę punktów za jego założenie i poprzednie wizyty, które mogliśmy wykorzystać jako voucher i obniżyć koszt kolejnego obiadu w jakimś droższym lokalu. Ale tego dnia nie mieliśmy ochoty na szaleństwa. Widelec powiedział, że dość ma białych obrusów i sztywnej atmosfery, i chciałby pójść gdzieś gdzie będzie czuł się swobodnie. I tak właściwie to ma ochotę na pizzę i spacer. A na pizzę ochotę miewa rzadko. Tym bardziej na spacer. Dlatego z długiej listy lokali dostępnych przez Gastrobooking wybrałam, mieszczące się na placu Wolnica, Antonio Caffe. Lokal wydawał się być w idealnej odległości na spacer i serwował pizzę, którą się szczycił. Nie było się nad czym więcej zastanawiać, bo byliśmy już bardzo głodni. Szybko wybrałam najbliższą dostępną godzinę i liczbę osób, i kliknęłam rezerwuj.
Po przybyciu na miejsce ulokowani zostaliśmy w tak zabudowanym ogródku, w tylnej części restauracji. Z pewnością to miejsce nabiera uroku w cieplejsze miesiące, kiedy (mam nadzieję) są tam świeże rośliny. W gasnącym lutowym słońcu ogródek wyglądał na smutny i zaniedbany. Na szczęście usadowiłam się przodem do telewizora, w którym leciały włoskie przeboje. Ściany zdobiły włoskie plakat reklamujące napoje alkoholowe rodem z Italii. Kiedy weszliśmy lokal wydawał się być opustoszały. Pół godziny później cały „ogródek” już tętnił życiem. Na szczęście zdążyliśmy zamówić zanim to nastąpiło, ale i czas oczekiwania na posiłki trochę nam się dłużył.
Widelec wypatrzył w menu miecznika po genewsku (40 PLN) i zamówił go z tęsknoty za wizytą na słonecznej Sycylii. Mnie naszła ochota na salsiccię (30 PLN). Obiadokolację postanowiliśmy zwieńczyć pizzą Antonio (30 PLN). Ja Sycylię wspominałam sącząc Spritza (12 PLN). Miecznik przyszedł skąpany w delikatnym pomidorowym sosie z kaparami, udekorowany oliwkami, z dodatkiem rukoli maźniętej artystycznie balsamico. Do tego lekko spalone ziemniaczki (Widelec twierdził, że przesadzam, ale wierzcie mi były „przywęglone”). Na szczęście sam miecznik był idealny. Kiełbaski całkiem niezłe i całkiem spore, też lekko zwęglone, ale w ich przypadku działało to na korzyść. Sałatka świeża, nic odkrywczego, ale dodawała cięzkiem daniu lekkości. Pół kiełbaski wymieniłam na oliwki z talerza Widelca, bo przecież przed nami była jeszcze pizza.
Nie jestem fanem pizzy z szynką parmeńską, rukolą i pomidorkami. Zdecydowanie wolę na pizzy peperoni czy spianatę. Ale Widelec taką preferuje, a że było to jego dzień pizzy, więc nie marudziłam. Swoją drogą był to dość ciekawy wybór, jak na Widelca, bo szynkę parmeńską nazywa „duszącą”, a pomidorki koktajlowe omija ze względu na ich grubą skórkę. Pizza była, w naszej ocenie, co najwyżej poprawna. Choć składnikom nie można było nic zarzucić, to ciasto nie zachwycało. Niestety pizza od Antonia nie dołączy do grona naszych ulubionych. W ogólnej jednak ocenie wyszliśmy z lokalu zadowoleni.
Dwudaniowy obiad z napojami: 123 PLN. Wróciłabym na miecznika, szczególnie jeśli można byłoby go zjeść w sosie szafranowym.
MENU (nie do końca pokrywa się z tym co zastaniecie w lokalu)
Antonio Caffe, Plac Wolnica 13, Kraków
anon
mar 08, 2016 @ 10:24:34
Dziwny pomysł mieliście żeby iść na pizzę w tamtym rejonie i nie iść do Nolio 😛 (i to jeszcze na parmeńską!!)
No ale chwała Wam że przetestowaliście, żebyśmy my nie musieli 😉
Swoją drogą może przetestowalibyście Bumbu Jawe to może w końcu odważę się tam pójść;)
Agnieszka
mar 08, 2016 @ 17:31:16
No nie, że dziwnie? 😉 Bumbu Jawa kusi i odpycha równocześnie. :/
Parmeńską lubi Widelec, a ja lubię jego więc czasem pozwalam mu wybrać!