Na końcu świata czyli Al Vecchio Forno
Tym razem postanowiliśmy oddalić się trochę od ścisłego centrum i sprawdzić co dobrego można zjeść w innych dzielnicach Krakowa. Wstępna analiza wykazała, że jesteśmy właściwie skazani na kuchnię włoską. Wybraliśmy więc restaurację poleconą przez naszego czytelnika (dzięki Bartek!), położoną na osiedlu domków jednorodzinnych pomiędzy Wisłą a kampusem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Niby to okolica bliska, a jednak całkiem nam nie znana. Stąd pojawiły się komentarze, ze znaleźliśmy się chyba na końcu świata. I trzeba być bardzo odważnym, żeby otworzyć w tym miejscu restaurację. Al Vecchio Forno urzekła nas jednak od pierwszej chwili domową atmosferą włoskiej trattorii. W restauracji Włoska, odwiedzonej tydzień wcześniej, większość dań przypadła nam do gustu, ale nie czuliśmy się tam klimatu Włoch. Tutaj było zupełnie inaczej.
Z okładki menu przywitał nas osłonięty patelniami Sycylijczyk, który jest tutaj szefem kuchni. Karta jest bardzo obszerna. Najpierw mamy przystawki, dania pierwsze i główne z rybami i owocami morza, potem mięsne i jeszcze sałatki, bruschetty i pizze. Niektóre dania i składniki są w menu szczegółowo opisane. Możecie się na przykład dowiedzieć, że friarielli to kwiatostan brokuła, o intensywnym, wyrazistym smaku, używany w kuchni neapolitańskiej i rzymskiej. O ile zazwyczaj nie lubię różnego rodzaju rymowanek w menu (patrz na przykład La Grande Mamma), to w Al Vecchio Forno dodatkowe informacje w menu wydały mi się akurat przydatne. Nie każdy lubi dopytywać się o szczegóły każdego składnika u obsługi. Doskonale wpisuje się to zresztą w nieformalny nastrój jaki panuje w tym miejscu.
Jako, że tego wieczoru nasza czwórka urządziła sobie całkiem niezłą włoską ucztę pozwolę sobie opisać w skrócie dania, których spróbowaliśmy w Al Vecchio Forno, skupiając się na tych, które smakowały nam najbardziej. Na duży plus zasługują zdecydowanie obie bruschetty, ze świetną kwaskowatą sycylijską caponatą (18 PLN) i owczym serem oraz z grillowaną papryką i serem Tallegio (14 PLN). Mogliby popracować trochę nad prezentacją, osobiście nie przepadam za „ozdabianiem” dań szlaczkami z balsamico. Ale to smak był tutaj najważniejszy. Grzechu warta jest też w Al Vecchio Forno pizza, na idealnym cienkim cieście, z doskonałymi dodatkami i mozzarellą. W naszym przypadku była to pizza Diavola (26 PLN) z pikantną spianatą i czerwoną cebulą. Choć zamówilismy ją na końcu, zamiast deseru, to rozeszła się w mgnieniu oka.
Z dań głównych najlepiej wspominam moją salsiccię z grubym plastrem grillowanego sera Dobiacco (28 PLN), borowikami i opiekanymi ziemniakami Szkoda tylko, że kiełbasa była tak mała. Jedyny minus tego dania to ziemniaki, które były trochę sflaczałe w wyniku wielokrotnego odgrzewania. Te same ziemniaczki powtórzyły się na talerzach moich współtowarzyszy i spotkały się u nich z podobną opinią. Widelec zachwalał pieczoną doradę (40 PLN – w towarzystwie nieszczęsnych ziemniaczków) i doskonałe carpaccio z ośmiornicy, lekko tylko podkręcone oliwą i pieprzem (25 PLN).
Makarony nie były złe, ale nie zasłużyły też na jakąś szczególną pochwałę. Spaghetti z owocami morza byłoby może warte polecenie gdyby nie jego cena – 38 PLN. Za taką kwotę można spodziewać się było czegoś więcej niż makaronu w pomidorowym sosie ze sporą garścią omułków. Makron Widelca z sosem śmietanowym i boczkiem (18 PLN) nie grzeszył ilością tego ostatniego (co widać na zdjęciu), a w dodatku został podany równocześnie z drugim daniem, dlatego gdy go próbowaliśmy, zdążył już wystygnąć.
Najgorszą pozycją tego wieczoru była niestety polędwica z grilla z serem Blu 61. Sera nie próbowałam (a szkoda, bo dojrzewa kilka miesięcy w drewnianych beczkach z czerwonym winem), ale polędwicy niestety nie dało się zjeść. Kawałek mięsa był bardzo gruby i mimo iż przygotowany był wedle życzenia, do medium rare, był tak twardy, ze nie dało się go gryźć a nawet żuć. W przekroju wyglądał przepięknie, ale niestety coś poszło zdecydowanie nie tak. Żadna z czterech osób nie była w stanie, ani nawet nie miała ochoty go zjeść. I tutaj kilka słów o obsłudze, która niestety nie wpasowała się w przyjazny klimat włoskiej gospody. Mimo iż zwróciliśmy talerz ze sporym kawałkiem mięsa i prawie całą porcją wyżej już wspominanych ziemniaków, nie doczekaliśmy się pytania czy coś było z mięsem nie tak. Osoba zamawiająca mięso nie została też poinformowana, że polędwica podawana jest z ziemniakami kiedy domawiała do niej grillowaną paprykę (12 PLN). Ktoś może powiedzieć, że to szczegóły, ale właśnie takie rzeczy decydują o całościowym wrażeniu z naszej wizyty w lokalu i co do Al Vecchio Forno mamy mieszane wrażenia. Może zbłądzimy tam jeszcze kiedyś w poszukiwaniu dobrej włoskiej pizzy.
Kolacja z napojami dla czterech wyniosła 356 PLN. Ceny bliższe centrum miasta, choć na Facebooku oznaczeni są jako tania restauracja.
Al Vecchio Forno, ul. Skalica 23A, Kraków.
andrzej
lis 03, 2015 @ 09:32:00
„nie dało się go gryźć a nawet rzuć”. Może chodziło o rzucanie mięsem, ale chyba nie 🙂 Proponuję poprawić i szybko skasować mój post. Pozdrawiam!
Agnieszka
lis 03, 2015 @ 10:10:52
Dzięki! Poprawiamy! Rzucać sie nim akurat dało 😉