Pyszna perełka w samym centrum Krakowa czyli Bistro Magnes (zamknięte)
Nie będę ukrywać, że wizytę w Bistro Magnes planowałam od dawna. Zachęcona bardzo pozytywnymi recenzjami Wojciecha Nowickiego nie mogłam się doczekać kiedy sama spróbuję serwowanych tam dań. W celu podgrzewania atmosfery śledziłam zmieniające się cały czas menu na Facebooku i z żalem patrzyłam jak kolejne pysznie brzmiące dania, których nie spróbowałam, znikają z karty. Aż w końcu nadszedł ten dzień.
Kartę przestudiowałam jeszcze przed wyjściem z domu i zanim dotarłam na miejsc już wiedziałam co zjem. Miałam tylko nadzieję, że tłumy krakowian, czytelników piątkowego wydania znanej wszystkim gazety, nie przeszkodzą mi w zrealizowaniu mojego planu. Jak się okazało, krakowianie już zjedli obiad (lunch?), o, jak by to określił Widelec, „wiejskiej porze” i w Magnesie było pusto. O tym, że tłum krakowian już się przetoczył świadczył fakt, że niektóre pozycje z karty nie były już dostępne.
Zasiadłyśmy przy oknie. Rodzaj żeński oznacza, że tym razem znów nie towarzyszył mi Widelec, ale osoba, która poprosiła by określać ją Panią Łyżką. Nie zamówiła jednak zupy, ale sałatkę z rostbefem 22 PLN), którą zjadła nota bene widelcem, a nie łyżką. Sałatki spróbowałam i ja, a właściwie rostbefu samego, i był bardzo dobry. I wy, i pani Łyżka musicie mi wybaczyć bo nie dopytałam jej o pozostałe wrażenia ze spożywania sałatki. Musi wam wystarczyć, że wyglądała smacznie.
Mnie już znacie, nie było szans, żebym w lokalu, na wizytę w którym czekałam tyle czasu zamówiła jedno danie. Zaczęłam od zupy kapuścianej z kurczakiem (12 PLN). Pyszna lekka zupka z kapustą, kawałkami kurczaka i boczku. Doskonale wyważony (i wywarzony) smak, wszystkiego w sam raz. Nic dodać nic ująć. Taka prosta zupa a taka pyszna. Ze wstydem przyznam, że pani Łyżka (też znany smakosz) nie miała szans spróbować zupy, bo za szybko zniknęła z talerza.
Między moją zupą a drugim daniem i sałatką pani Łyzki (kolejność opisu podawanych dań została w tym poście całkowicie pomieszana więc nie próbujcie winić kelnera) podano nam „czekadełko” – ciepłe grzanki i pyszne słone masełko. A może było to pieczywo do sałatki Łyżki? W każdym razie podane było bardzo ładnie.
W czasie gdy pani Łyżka spożywała sałatkę, ja zmierzyłam się z tortellini z kozim serem i buraczkami (19 PLN). Zmierzyłam to może za dużo powiedziane, bo porcja ani za duża ani za mała. Choć gdy tylko skonsumowałam ostatniego pierożka, już tęskniłam za ich smakiem. Cienkie ciasto, pyszny farsz. Musicie spróbować jeśli są jeszcze w karcie. Obawiam się, że podobnej maestrii w robieniu pierogów ja nigdy nie osiągnę, choć idzie mi i tak całkiem nieźle.
Jak się pewnie domyślacie, nie zamówiłam deseru. Ale dzięki pani Łyżce nie będziecie zawiedzeni. Niestety, nie dane jej było spróbować crème brûlée, które zostało zmiecione w porze lunchu. Dostała za to ptysia, a raczej trzy ptysie (spodziewała się jednego) z kremem waniliowym i sosem czekoladowym (10 PLN). Spróbowałam i ja połówki, i muszę przyznać, że były zacne. Nie wiadomo tylko było jak je elegancko zjeść. Zjadłyśmy nieelegancko bez sztućców.
I ja i pani Łyżka zgodnie stwierdziłyśmy, że Magnes nas nie rozczarował i koniecznie trzeba tam wrócić za jakiś czas spróbować nowych pozycji z menu. Dodatkowy plus należy się za sympatyczną acz dyskretną obsługę. Widelec kolejny dzień nie może odżałować, że go z nami nie było.
Dwie osoby zjadły smacznie nie przejadając się za 100 PLN (z napojami).
Bistro Magnes, pl. Mariacki 1,ul. Św. Tomasza 15 Kraków
Maja 38.
lut 28, 2013 @ 18:37:51
Jak dla mnie talerze prawie puste,zupy tyle,co na lekarstwo,pierogi,,,nie za dużo,nie za mało,, ,moja 6letnia córka zjada osiem,ale widać w nich farsz,te prawie płaskie,za to ciasta nie poskapili,przestraszył mnie deser,dlaczego ten jeden ptys jest przekrojony,a jeden w całości,można by pomyśleć,ze ktoś nie dojadl i trafiły sie wam dwa ,,ogryski,, chyba ze zdjęcie jest już w trakcie konsumpcji,dobrze wiedzieć które miejsca omijać szerokim łukiem,dziękuje za recenzje,maja38.
Agnieszka
lut 28, 2013 @ 19:45:00
Marzena, my do tego podeszłyśmy trochę z innej strony: w tym miejscu byłybyśmy w stanie zmieścić dwa dania i poprawić deserem 😉
Renata
maj 29, 2013 @ 16:17:48
Byłam i ja ostatnio, szukałam opinii i trafiłam na twojego bloga:) Zwracam się po imieniu, bo miałyśmy okazję się poznać na pewnych warsztatach na których gotowałyśmy ogon byka 😀
W Magnesie jadłam bagietkę z rostbefem, świeże, chrupiące, dużo warzyw, pyszne mięso, koleżanka mus śmietanowy (bo to taka pora była, ni to kolacja, ni to podwieczorek:), wszystko pyszne, oh i ah (i bardzo fajne odświeżające drinki:) tak więc napewno wrócę:)
Pozdrawiam!
Agnieszka
maj 30, 2013 @ 10:11:37
@Renata,
Fajnie, że Tobie też Magnes przypadł do gustu. To moim zdaniem bistro jakich mało w tych okolicach (rynku).
Pozdrawiam i, mam nadzieję, do zobaczenia!
Agnieszka
jqm
maj 23, 2015 @ 01:47:07
Warto zauważyć, że Magnesu już od kilku miesięcy nie ma. Miał zostać przeniesiony na nowe miejsce, a został bez zapowiedzi zamknięty i rozwiązany. A szkoda.
Agnieszka
maj 23, 2015 @ 05:10:24
Witam Panie Kubo,
Magnes przeniósł się na Tomasza, w miejsce Cherubino. Adres we wpisie jest zaktualizowany. Ostatnio jadłam tam pyszny rostbef z sałatką.
Pozdrawiam,
Agnieszka