Wiwat polska krowa czyli Ed Red (AKTUALIZACJA 10.07.2014)
O tym, że jesteśmy zadeklarowanymi mięsożercami nie muszę Wam chyba przypominać. Dlatego nie zdziwi Was pewnie efekt, że nową restaurację Ed Red, serwującą steki z sezonowanej wołowiny z polskich krów odwiedziliśmy już dwa dnia po jej otwarciu. Dodatkową zachętą do odwiedzenia lokalu (jakby mało Wam było wielkiej szafy z mięsem, stojącej tuż przy wejściu) jest osoba szefa kuchni – Adama Chrząstowskiego (jeszcze do niedawna Ancora), najgłośniejszego kulinarnego transferu ostatnich tygodni.
Tym razem darowaliśmy sobie przystawki i od razu przeszliśmy do rzeczy. Widelec zamówił oczywiście T-bone’a (19 PLN/100g) z ziemniaczanym puree, Ja zdecydowałam się na rostbef New York (19 PLN/100g) ze szpinakiem saute. Trzecią z pozycji w kategorii wołowiny sezonowanej, antrykot, zostawiliśmy sobie na kolejna wizytę.
W oczekiwaniu na zamówienie, popijaliśmy piwo dwa smoki (Widelec – 12 PLN) i domowe czerwone wino (7 PLN) i rozglądaliśmy się po lokalu. Zdecydowanie widać było, że od otwarcia minęła zaledwie chwila, gdyż obsługa nie za bardzo potrafiła znaleźć sobie miejsce i co rusz spoglądała w stronę gości aby upewnić się, że gościom niczego nie brakuje. Z jednej strony to dobrze, bo nie mieliśmy problemu z zamówieniem kolejnej lampki wina czy deseru, z drugiej jednak czuliśmy się cały czas obserwowani. Ale to pewnie kwestia czasu i wkrótce się wyrobią.
Pierwsze na naszym stole wylądowało czekadełko w postaci świeżego chleba, masła i mielonki wieprzowo-wołowej. Choć na słowo mielonka reaguję zazwyczaj alergicznie, ta wyjątkowo przypadła mi do gustu, ku rozczarowaniu Widelca, który miał ochotę zagarnąć całą miseczkę dla siebie.Mój rostbef zamówiłam średnio wysmażony i okazało się to doskonałym wyborem. Mięso było przysmażone z zewnątrz z cienkim różowym paskiem w środku. Przekonałam się, że polska krowa może smakować, choć inaczej, równie dobrze co argentyńska. Trochę mniej zadowolony u był Widelec, który zamówił medium rare (głownie z obawy, że i tak dostanie mięso wysmażone o stopień wyżej) i przekonał się, że woli jednak mięso bardziej wysmażone. W swoim T-bonie natrafił też na kilka zewnętrznych kawałków, które były dość twarde i musiał odłożyć je na bok. Zgodnie stwierdziliśmy, że w przypadku T-bone medium byłoby zdecydowanie lepszym wyborem.
Na ocenę Widelca wpływ również miał fakt, że całkiem niedawno wrócił ze Stanów, gdzie namiętnie zajadał się stekami z tamtejszych krów. To spowodowało, że z wizyty w Ed Red nie był do końca zadowolony, zwłaszcza, że po odkryciu, że jego mięso jest bardziej surowe niż oczekiwał, oddał mi spora jego część. Zapowiedział jednak, że jeszcze tam wróci i da polskim krową kolejną szansę.
Na osłodę Widelec zafundował sobie jeszcze salceson czekoladowy z sosem waniliowym. I tu znów nastąpiła różnica zdań, bo do mnie ten deser zupełnie nie przemawiał, za to Widelcowi smakował niezwykle. Musze tu dodać, że nie jestem fanem czekolady deserowej, za to Widelec jest fanem czekolady w postaci każdej. Nie jest za to fanem wanilii, co nie przeszkadzało mu docenić walorów smakowych sosu waniliowego.
Wizyta w Ed Red pozostawiła pewien niedosyt, który postaramy się szybko zaspokoić. Oprócz sezonowanej wołowiny, po którą na pewno wrócimy, w menu jest jeszcze wiele ciekawych pozycji wartych spróbowania, do których skosztowania zachęcamy i Was.
Solidna porcja mięsa dla dwóch osób z dodatkami, napojami i deserem: 190 PLN.
Ed Red, ul. Bocheńska 7, Kraków
AKTUALIZACJA (10.07.2014): Zajrzeliśmy ostatnio znowu do Ed Red. Tym razem posmakowaliśmy, między innymi, podrobów, policzków i kiełbasek pstrąga. Znów było pysznie.
WW
lip 15, 2014 @ 07:59:52
Dobry serwis – odpowiedni balans pomiędzy tradycją a współczesnym pojmowaniem roli kelnera, ciekawe i oryginalne jedzenie (świńskie frytki znakomite, flaczki świetne, steki właściwe przyrządzone; desery gorzej, ale w końcu w Ed Red chodzi o mięso!).
WW approved – lipiec 2014