Po prostu smacznie czyli Pod Sokołem
Widelec zarządził, że na następny obiad udajemy się od restauracji oferującej polską kuchnię. Nie żeby zbrzydły mu burgery i inne kuchnie świata. Ot zamarzył mu się powrót do źródeł. Po krótkim przeglądzie przygotowanych przeze mnie propozycji lokali, wybór padł na Restauracje pod Sokołem. Trochę z lenistwa, bo od ulicy Piłsudskiego, przy której znajduje się restauracja, dzielą nas zaledwie trzy przystanki autobusowe. Trochę też dlatego, że liczyliśmy, że gęsina, którą serwowali na święto Niepodległości pozostała w karcie na dłużej.
Trzeba Wam wiedzieć, że jakiś czas temu przedstawiciele tejże restauracji usiłowali nas zwabić w swoje progi zachwalając swą ofertę gastronomiczną i historyczne wnętrza. Obiecaliśmy Sokoła odwiedzić, ale jako, że nie lubimy jak ktoś nas do czegoś za bardzo namawia, odczekaliśmy kilka miesięcy. Poszliśmy, jak zwykle niezapowiedziani, i naprawdę bardzo głodni.
Wnętrze restauracji pod Sokołem podobało mi się już na zdjęciach na stronie internetowej. Jasne ściany, proste, klasyczne stoły i krzesła. Wyobrażałam je sobie tętniące gwarem rozmów krakowian i turystów, i stukaniem kufli z piwem. Pod Sokołem, mimo obiadowej pory, było jednak pusto. Oprócz naszego, zajęty był tylko jeden stolik. Nie zraziło nas to jednak, tak jak nie zraziły nas brzydkie, ogromne plastikowe opakowania z keczupem i musztardą na stole, kompletnie nie pasujące do tego wnętrza, a raczej do budki z hot-dogami. Zasiedliśmy.
Szybko odstaliśmy menu i szybko też dokonaliśmy wyboru dań. Karta Sokoła nie jest już stricte staropolska, bo znalazł w niej miejsce i kącik włoski i amerykański. My jednak zdecydowani byliśmy na kuchnię polską: śledzia w śmietanie (9,50 PLN), żurek łobzowski (11 PLN), polędwiczki wieprzowe w sosie z leśnych grzybów (23 PLN) i żeberka pieczone w miodzie i winie (29 PLN). Ptactwa (poza kurczakiem, i to w mało staropolskim wydaniu) niestety już w karcie nie znaleźliśmy. W sekcji zimnych napojów zaciekawił nas sok z pędów jęczmienia (4 PLN), którego również postanowiliśmy spróbować.
W oczekiwaniu na posiłek zastanawialiśmy się o co chodzi z tym sokiem z jęczmienia. Okazało się, że jest on niesamowicie bogaty w witaminy, ma dwa razy więcej wapnia niż mleko i w ogóle to oczyszcza i detoksykuje organizm. Mimo iż ciężko nazwać go smacznym, Widelec wypił prawie cały pucharek, tak się zasugerował jego zbawiennym działaniem. 😉
Zaczęliśmy od śledzia i żurku wymieniając się talerzami w połowie porcji. Widelec był ze śledzia bardzo zadowolony, zachwalał proste, polskie smaki, a jednak cały czas zazdrośnie łypał na mój talerz z żurkiem, w którym, oprócz jajka i kiełbasy, pływał ogromny kawał boczku. Ja, po spróbowaniu zupy, specjalnie chętna na wymianę nie byłam bo, mimo że normalnie wolę bardziej kwaśny żurek, ten łobzowski od Sokoła bardzo mi przypadł do gustu. Wyważony w smaku z solidną wkładką. Prawie jak u mamy. W końcu zamieniliśmy się talerzami i mogłam zaobserwować tę samą radość w oczach Widelca, który resztę zupy spałaszował w momencie.
Zaraz później na stole pojawiła się ogromna porcja żeberek i polędwiczki w aromatycznym grzybowym sosie. Najsłabszym elementem w zestawie był mój zestaw surówek, który okazał się talerzykiem z mieszanką sałat, kawałkami marchewki i papryki polanymi sosem. Widelec dostał za to całkiem smaczną kapustę.
Żeberek spróbowałam jeden kęs i był niezłe, może troszkę za suche w środku. Nasze serca podbił jednak wyborny sos grzybowy. Wreszcie czułam prawdziwy smak grzybów, a nie aromatyzowane pieczarki. Same polędwiczki i ziemniaki były po prostu poprawne, ale za to sos – rewelacja. Aż chciało się zapomnieć o dobrym wychowaniu i wylizać talerz.
Mile zaskoczył nas też rachunek: cały obiad z napojami kosztował nas poniżej 90 PLN. W ciągu tygodnia restauracji pod Sokołem oferuje też lunch w cenie 15 PLN. Jeśli reprezentuje on podobny poziom jak nasz sobotni obiad to na pewno warto. Jak podsumował to Widelec: da się jeszcze zjeść smaczną polską kuchnię w centrum miasta za przyzwoitą cenę. A ja następnym razem chyba skusze się na sokołową „specjalność od pokoleń” czyli tatar wołowy.
Syty obiad z napojami : 88,50 PLN.