Orientalnie na wynos czyli Horai
To była jedna z tych niedziel, kiedy w głowach szumiały nam jeszcze odgłosy sobotniej zabawy. Choć pogoda za oknem skłaniała do wyjścia na zewnątrz i rozkoszowania się ostatnimi słonecznymi dniami babiego lata, Widelec stanowczo odmówił wyjścia na obiad. Pozostało nam coś zamówić.Z góry odrzuciliśmy wszystkie pizzerie, nie kusiły nas też standardowe dania obiadowe. Mieliśmy ochotę na Azję! Choć, zwykle niezawodna, strona pizzaportal.pl miała chwile zawahania co do statusu połączenia z restauracją Horai, po kilku minutach prób i niepowodzeń, wreszcie udało nam się zamówić upragnione azjatyckie przysmaki.
Nasz głód oceniliśmy na średni, dlatego zdecydowaliśmy się na dwa dania główne i zupę. Dodać muszę, że restaurację Horai odwiedzaliśmy już parokrotnie, dlatego nie był to wybór nieprzemyślany. Wręcz przeciwnie. Wiedzieliśmy czego można się po niej spodziewać. Tym bardziej, że przynajmniej dwa z zamówionych dań, nie powinny zbytnio stracić na smaku w dostawie. Mowa o czerwonym curry z wołowiną (23,50 PLN) i zupie WON TON TANG (22 PLN). Oprócz tego, Widelec wybrał danie kuchni japońskiej: TORI NO KARA-AGE (22 PLN) czyli smażone, chrupiące kawałki kurczaka. Zdawaliśmy sobie sprawę, że mogą one stracić na chrupkości podczas dostaw, ale postanowiliśmy zaryzykować.
Paradoksalnie, z trzech dań które zamówiliśmy to właśnie kawałki kurczaka były najlepsze. Chrupiące już nie były ale poza tym bardzo smaczne, szczególnie w akompaniamencie ostrego sosu dołączonego do zestawu. Zupa won ton była niezła, ale trochę inna niż ta, które do tej pory jedliśmy. Co nie znaczy gorsza. W menu znajduje się ona w kategorii „zupa jako danie lunchowe” i rzeczywiście spokojnie zaspokoiłaby średni głód. Było w niej mnóstwo kurczaka, warzyw, makaronu i oczywiście pierożki won ton. Pierożki w zupie smakowały mi najbardziej, a to za sprawą doskonale przyprawionego farszu. Dzięki nim przy następnej bytności w Horai, chętnie znów zamówię tę zupę.
O dziwo, najsłabiej wypadło curry. Przede wszystkim, według karty, miało być kremowe, a miało konsystencję wodnistej zupy. Mięsa i warzyw nie było w nim za dużo. Smak? Zdecydowanie wolę czerwone curry serwowane w Yam Yam. Dużo bardziej „kremowe” i zdecydowanie bogatsze w smaku. Miałam nawet ochotę zjeść je dziś na obiad, ale niestety „z przyczyn technicznych” Yam Yam było dziś nieczynne co, ku mojej rozpaczy. zmusiło mnie do zmiany planów obiadowych.
Podsumowując zamówienie z Horai to nie wypadło ono źle, ale zdecydowanie więcej spodziewałam się po ich curry. Nie zmienia to jednak faktu, że chętnie spróbuję innych serwowanych tam dań. Tym bardziej, że karta jest długa i jest w czym wybierać.
Całkiem syty, orientalny obiad dla dwóch osób za niecałe 70 PLN. Przyzwoicie.